czwartek, 21 lipca 2016

Epilog

Jak to ja, grzeczny Riker trafiłem do nieba, gdzie spotkałem Laurę. Nie zmieniła się ani trochę. Stąd obserwuje moją rodzinę, która pozostała na ziemi…
Wiem doskonale, że Ross i Ansel są razem szczęśliwi mimo małych sprzeczek np. o kanapki. Ross w końcu jest wzorowym ojcem, a Ansel nadal kocha Disco.
Caroline i Matty tworzą szczęśliwą parę. Mam nadzieję, że będę mógł zobaczyć ich ślub.
Allison cudownie opiekuje się moim synkiem. Jestem z niej bardzo dumny.
Mama Stormie i tata Mark w końcu żyją spokojnie chociaż czasami lubię ich nieco wystraszyć np. zrzucam tacie w pracy kartki z biurka, a mamie rozsypuję przepisy.
Rocky i Ryry nadal siedzą w czyśćcu razem z Sav i Alexą.
A co do Vanni Latimer… Zrobiła wielką karierę i zapomniała o przelotnej znajomości ze mną.
Natomiast moja pierwsza żona Vanessa jest szczęśliwa z innym mężczyzną. Sam cieszę się ich szczęściem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie serdecznie!
Dziś, ta długa, zakręcona, pełna Disco historia dobiegła końca.
Jeśli kochacie pasmo 'Tęczowe Czwartki' mam dla Was dobrą wiadomość.
'Tomorrow always happen too soon...' - zakręcona historia o miłości.
A czyjej? Sami zobaczcie!
Dziękuję wszystkim co czytali ten blog, tym co komentowali i go polecali. Jesteście wspaniali!
Do napisania na innych blogach!
Wasza Wiki R5er

czwartek, 14 lipca 2016

(60) 16 - Błąd

„Caroline”
Od śmierci wuja Rikera minął prawie rok. Allison doczekała się swojego dziecka z Rikerem. Oczywiście dostał imiona po tatusiu. Zabrałam właśnie małego Rikera na spacerek, gdy spotkałam Matty’ego.
- Hej. – zawołałam do niego.
- Hej. – podszedł bliżej. – A co to za słodziak? – spytał.
- Mój młodszy kuzyn. Mały Riker Anthony Lynch. – oznajmiłam dumnie.
- A to fajnie. Riker pewnie się cie… - zaczął, ale nie dokończył, bo zobaczył moją minę. – Powiedziałem coś nie tak?
- Riker nie żyje już ponad rok. Wiedział byś to, gdybyś nie zerwał ze mną kontaktu… - odpowiedziałam.
- Popełniłaś swój największy błąd i choć byś bardzo chciała nie naprawisz go mała. Jeden, drugi, trzeci wielki błąd, to co dla mnie miało sens poszło gdzieś na dno… - zaśpiewał.

„Ross”
Dziś znowu posprzeczaliśmy się z Anselem. Jak można obrażać się o to, że ktoś zje Ci kanapkę? Siedziałem w salonie i oglądałem telewizję, gdy do domu wróciła Caroline.
- Przyprowadziłam Matty’ego. Znów jesteśmy razem! – oznajmiła szczęśliwa. – A po za tym przywiozłam małego Rikerka, którego tak bardzo chcieliście znów zobaczyć. – dodała.
- Cieszę się, że do siebie wróciliście. A mam takie pytanie. Czy widzisz tu Ansela?
- Nie.
- To dlaczego powiedziałaś „chcieliście”? – namalowałem w powietrzu niewidzialny cudzysłów.
- Bo chcieliście, a to, że go nie ma nie zmieni tego faktu.
- Jesteś bardzo mądra. – Matty pocałował ją. W tym momencie wrócił Ansel.
- Ross, ja przepraszam. – oznajmił.
- To może my zostawimy Was samych… - Caroline zawróciła z wózkiem i razem z Mattym zniknęła za drzwiami. Ja uśmiechnąłem się do Ansela.
- Wszystko okay. – przytuliłem go. – Zaśpiewasz mi coś?
- Jasne. – odparł i pocałował mnie w usta.

czwartek, 7 lipca 2016

(59) 15 - Pogrzeb

Ross wyszedł ze szpitala trzy dni później, akurat na pogrzeb Rikera. Bardzo rozpacza po stracie brata. Allison także nie trzyma się zbyt dobrze. Całe noce siedzi z Rydel i Stormie w salonie u Lynchów i modli się za Rika oraz płacze.

- Gotowi? – spytał Ansel.
- Tak. – oznajmiła Caroline i razem z Rossem zeszła do auta. Wsiedli i pojechali do Lynchów. Stamtąd zabrali resztę rodziny. Przyjechali na cmentarz. Riker leżał w trumnie na środku kostnicy. Był blady i zimny. Tylko jego grzywka wyglądała tak samo. Na szyi nadal miał łańcuszek z przywieszką R5.
- Żegnaj brat… - powiedział Ross i delikatnie dotknął dłoni Rika. Łzy spływały po jego twarzy. Następna podeszła Rydel.
- Bez Ciebie to już nie będzie ten sam świat, Rik. – nachyliła się nad nim i ucałowała w policzek. Odwróciła się od trumny i wtuliła w Ellingtona. Wtedy rozpłakała się na dobre.
- Mój kochany synek… Nadal nie wierzę, że już Cię z nami nie ma… - Stormie płakała nad trumną.
- On z nami jest. Duchem. – Mark przytulił żonę.

Gdy Riker był złożony w ziemi, wszyscy pojechali na stypę. Siedzieli przy stole i wspominali basistę R5. Wrócili do domu dopiero około 18.
- Jak się pani trzyma? – spytała Allison Stormie.
- Słabo. To był mój najstarszy syn… A Ty kochaniutka?
- Ja też. Ledwo się pobraliśmy, a już go straciłam. Odszedł w naszą noc poślubną…

Tymczasem Caroline położyła się spać, a Ansel postanowił porozmawiać z Rossem. Nienawidził jak jego ukochany był smutny.
- Jak się czujesz Rosser? – spytał czule.
- A jak mam się czuć? – spytał oschle. Ans objął go ramieniem. - Straciłem trójkę rodzeństwa. Została mi tylko siostra… Ale jakoś się trzymam. – odparł i wtulił się jeszcze mocniej.
- Rik był dla Ciebie wzorem, co nie?
- Tak. Był, jest i zawsze będzie. Zawsze mnie pocieszał, zawsze mi doradzał, zawsze mnie wspierał. Mówił takie mądre rzeczy… - wspominał.

czwartek, 30 czerwca 2016

(58) 14 - Tragiczny dzień

„Stormie”
Na ślubie Rikera myślałam, że teraz wszystko w końcu się ułoży. Ale tak się nie wydarzyło. To nie koniec tej tragedii. Około 5 nad ranem dostałam telefon od Caroline, że Ross trafił do szpitala. Jak najszybciej zebrałam rodzinę i pojechaliśmy do niego. Porozmawiałam z Rossem chwilę i wyszłam na korytarz. Zobaczyłam tam całą resztę całą zapłakaną i Rydel tulącą do siebie Allison.
- Tylko nie mówicie, że Rik… - nie dokończyłam, a Ryd już pokiwała głową. Usiadłam z drugiej strony Allison i przytuliłam się do niej. Także zaczęłam płakać. Straciłam już trzeciego syna.
- Jak tam Ross? – Allison przerwała ciszę.
- Lepiej. Na szczęście to nic poważnego i wypuszczą go za dwa dni.
- Chociaż jedno zmartwienie z głowy. – westchnęła Rydel i wróciła do płakania po Riku.

„Allison”
Tego samego dnia wybrałam się z Rydel i panią Stormie załatwić pogrzeb dla Rika.
- A na nagrobku proszę zrobić taki wizerunek… - oznajmiła Rydel i podała wydrukowane z Internetu zdjęcie Rikera z basem.
- Dobrze. To będzie dodatkowe 400$. – oznajmił.
Później wybrałyśmy kwiaty na trumnę, załatwiliśmy księdza, mszę, i poduszeczki do trumny.
- Myślę, że spodobałyby się mu te z niebieską oblamówką. – stwierdziła Delly. Może i miała rację, ale mi ciężko było słuchać o Riku.

„Ross”
Leżałem na szpitalnym łóżku i przysypiałem, kiedy do mojego pokoju wszedł Ansel.
- Ross, mam złą wiadomość. – oznajmił z smutną miną.
- Jaką?
- Riker nie żyje.
- Co? Jak to? Jak? – pytałem. Ans usiadł obok mnie i mocno przytulił. – To jest najbardziej smutny i tragiczny dzień mojego życia… - westchnąłem.

czwartek, 23 czerwca 2016

(57) 13 - Zawsze coś…

„Ansel”
Między mną a Rossem nie układa się najlepiej. Często się kłócimy. Przed chwilą dowiedziałem się od Caroline, że umawia się z jakąś laską. Czekam teraz na niego, bo musimy poważnie porozmawiać.
- Już jestem. - oznajmił Rosser, który właśnie wszedł do pokoju.
- Nie graj ze mną. Nie baw się. Przestań dłużej zwodzić mnie. Trudno mi jest wyczuć Cię. Mówisz tak potem nie. W końcu weź zdecyduj się. Zawsze coś, zawsze ktoś oj tam oj tam. Zawsze coś... - zaśpiewałem i ze wściekłością pchnąłem Rossa na szafkę. Ten uderzył głową o jej kant. Rozwalił sobie głowę i stracił przytomność. Dopiero gdy zobaczyłem krew dotarło do mnie co zrobiłem. Wezwałem pogotowie, które przyjechało dość szybko. Zabrali Rossa. Ja musiałem zostać i poczekać na Caroline.

„Caroline”
Wróciłam do domu około czwartej. Zobaczyłam zmartwionego Ansela siedzącego na kanapie w salonie.
- Co się stało? – zapytałam.
- Ross trafił do szpitala.
- Co? – była zszokowana.
- Pchnąłem go na szafkę i uderzył się głową o jej kant. Stracił przytomność i trafił do szpitala. Nie wiem co z nim, bo jeszcze tam nie byłem. Czekałem na Ciebie. – nawijał jak katarynka.
- Jedziemy! – krzyknęłam i zadzwoniłam po taksówkę. Przyjechała po 5 minutach. – Szpital w LA, prosimy. – rzuciłam, gdy siedzieliśmy w aucie.

„Ansel”
- Co z Rossem Lynchem? – spytałem panią w recepcji.
- A kim pan dla niego jest? – zapytała.
- Ja jestem jego mężem, a to jego córka. – odparłem.
- Dobrze. – powiedziała i wklepała coś w komputerze. – Jest nieprzytomny, stan stabilny. Znajdziecie go w sali 217.
- Dziękuję. – odpowiedziałem i ruszyłem z Car do odpowiedniej sali.
Młoda została na korytarzu i powiadomiła Stormie. Ja natomiast wszedłem do pokoju. Usiadłem na krześle obok łóżka Rossa i chwyciłem go za rękę. Głaskałem jego dłoń i mówiłem do niego czułym głosem.
- Przepraszam kochanie. Nie chciałem Ci zrobić krzywdy… To był impuls. Ja… Ja… Ja bardzo Cię kocham i wybaczę Ci tę zdradę. – w tym momencie blondyn otworzył oczy i popatrzał na mnie.
- Przepraszam, że Cię zdradziłem… - powiedział słabym głosem. – Chciałem by Caroline miała matkę, ale później uświadomiłem sobie, że jest szczęśliwa w takiej rodzinie jaką ma.
- A Ty jesteś szczęśliwy?
- Tak. I nie chcę tego psuć. – uśmiechnął się delikatnie.
- Kocham Cię Ross. – szepnąłem i pocałowałem go.
- Ja też Cię kocham. – odparł i ponownie złączył nasze usta w pocałunku.

czwartek, 16 czerwca 2016

(56) 12 - Ślub Rallison

„Riker”
W końcu nadszedł ten wyczekiwany przeze mnie i Allison dzień. Dzień naszego ślubu. Ceremonia przebiegła bez żadnych przeszkód. Wesele trwało w najlepsze. Szkoda tylko, że nie mogę pić alkoholu… Wszyscy tańczą i świetnie się bawią. Mama Stormie jest szczęśliwa, że ja ~ jej najstarszy syn w końcu ułożyłem sobie życie.
                                                                             
„Ansel”
Na godzinę przed tortem Caroline wyciągnęła mnie na taras.
- Jest coś co powinieneś wiedzieć. – oznajmiła.
- Co takiego?
- Ross ma kochankę. – powiedziała o swoim ojcu po imieniu. – Odebrał mnie kiedyś z nią ze szkoły. Jest to średniego wzrostu brunetka… - opowiadała.
- To ta sama, z którą już kiedyś mnie zdradził.
- Co!? – spytała zdziwiona. – Już kiedyś Cię zdradził? Jak on mógł? – Caroline zrobiła smutną minę.
- Też się zastanawiam jak on mógł… - westchnąłem. – Powiedz Rikowi, że źle się  czułem i pojechałem do domu, dobrze?
- Dobrze. – Car wróciła na salę weselną, a ja wezwałem taksówkę i pojechałem do domu.

„Caroline”
Podeszłam do wujka Rika.
- Ansel źle się czuł i pojechał do domu. – oznajmiłam.
- Sam? Tak przed tortem?
- Tak.
- A co takiego się stało? – spytał wuj.
- Dowiedział się o kochance Rossa.
- Co? Ross ma kochankę?
- Tak, ma.
- Szkoda mi Ansela. To taki fajny chłopak.
- Właśnie.

„Ross”
Opuściłem wesele przed drugą. Caroline została. Mama Stormie obiecała, że młoda dotrze bezpiecznie do domu. Wracałem do domu na pieszo zastanawiając się nad moim związkiem z Anselem. Nie doszedłem jednak do żadnych wniosków.

czwartek, 9 czerwca 2016

(55) 11 - Nadal Cię kocham

„Caroline”
Ostatnim czasem zastanawiałam się nad swoim życiem. Straciło sens w dniu rozstania się z Mattym. Posłuchałam Ansela i teraz tego żałuję. Z Lex nie jest tak kolorowo jak powinno. Postanowiłam się z nią rozstać i wrócić do Matty’ego. Podczas jednej z przerw w szkole podeszłam do niej.
- Słuchaj Lex… Jest taka sprawa… - zaczęłam.
- Jaka? – spytała.
- Ja chcę wrócić do Matty’ego. Rozstaniemy się w zgodzie?
- Jasne. – Lex uściskała mnie. – Zawsze wiedziałam, że go kochasz. – odparła ze śmiechem.

„Rydel”
Tydzień po wyrzuceniu mnie z domu, wróciłam tam po swoje rzeczy.
- Rydel, ja przepraszam… Wróć do mnie… - zaczął Ell od czasu kiedy weszłam do domu. – Proszę Delly… Ja nie potrafię bez Ciebie żyć… - błagał na kolanach. – Chcę, żebyś wiedziała, że nadal Cię kocham…
- Och Ell… - westchnęłam. – Oczywiście, że do Ciebie… - Ellowi zaświeciły się oczka. – Nie wrócę. – dokończyłam, a on smutny położył się na podłodze. – To był żarcik. – zaczęłam się śmiać.
- Serio? – spojrzał na mnie.
- Serio. – pomogłam mu wstać i pocałowałam go. – Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie.
- A Ty dla mnie. – Ell złączył nasze usta w długim i namiętnym pocałunku.
- To znaczy, że ja i Chris możemy tu wrócić? – spytałam, a Ell przytaknął głową.

„Ellington”
Tego samego popołudnia Rydel i Chris wrócili do domu. Zjedliśmy we trójkę kolację, a później graliśmy w gry na konsoli. Wieczorem, gdy Chris położył się spać, ja i Ryd poszliśmy się seksić do naszej sypialni.

„Caroline”
Następnego dnia po szkole chciałam porozmawiać z Mattym. Zrezygnowałam z tego pomysłu, bo zobaczyłam go obściskującego się z Patty. Jak on mógł!? Zapłakana ruszyłam do samochodu taty. Zatrzymałam się przed pojazdem i zobaczyłam jak ojciec całuje się z jakąś dziewczyną. Bez słowa wsiadłam na tyle siedzenie.
- Możesz jechać tato. – rzuciłam i ponownie zaczęłam płakać.
Pod domem Ross mnie wysadził i pojechał dalej. Ciekawe co to była za kobieta… Na razie nic nie powiem Anselowi.
- Hej. – rzuciłam niemrawo.
- Hej. Co się stało? – spytał.
- Matty… On… Jest… Z… Patty… - mówiłam po słowie, krztusząc się łzami.
- Przykro mi. Chodź się przytul. – oznajmił. Usiadłam obok niego i się wtuliłam.

czwartek, 2 czerwca 2016

(54) 10 - Za drzwi…

„Rydel”
Miesiąc po pogrzebie Rocky’ego i Savannah w moim domu w końcu pojawił się Chris i od razu nabroił. Podał mi ciasteczka z jakimś narkotykiem, że przyznałam się Ellowi do zdrady i na dodatek trafiłam do szpitala. Ugh! Jak ja bardzo go nie cierpię! Żeby było jasne. Chrisa nie Ella. Oczywiście Ellington się obraził i zażądał rozwodu, ale ja jak to ja nie podpisałam papierów. Po trzech dniach wróciłam do domu. Ell siedział smutny i grał w karty z moim ojcem.
- Hej. – rzuciłam niemrawo i poszłam do kuchni. Tam napiłam się wody, a następnie wróciłam do salonu. – Ell musimy pogadać. – oznajmiłam.
- Nie mamy o czym. – odparł oschle.
- Ell, ja przepraszam. Więcej tego nie zrobię. – zaczęłam błagać go na kolanach, ale Rat był nieugięty.
- Zobacz jak się stara. Wybacz jej. – tata Mark stanął po mojej stronie.
- Nie wybaczę! I niech się pan stąd zabiera! I niech pan ją bierze ze sobą! – wybuchnął i rozrzucił karty. Wstał z kanapy i wypchnął mnie i mojego ojca za drzwi. Co za cham. To także mój dom.

„Ellington”
Wystawiłem Ryd i jej ojca za drzwi i nagle przypomniało mi się, że został jeszcze Chris. Jego również wystawiłem za drzwi, które następnie dokładnie zamknąłem na klucz. Położyłem się na kanapie w salonie i rozpłakałem. Co ja narobiłem? Raz na zawsze ją straciłem…

„Riker”
Przygotowania do mojego ślubu z Allison szły pełną parą. Praktycznie wszystko jest gotowe. Pozostało tylko czekać na ten dzień.
- Co robi moje kochanie? – spytała troskliwie Allison i usiadła obok mnie.
- Oglądałem mecz. – odparłem i przytuliłem ją.
- Mogę się przyłączyć?
- Jasne. A powiesz mi od kiedy lubisz oglądać piłkę nożną?
- Sama nie wiem. Chyba od dnia, w którym obejrzeliśmy jakiś mecz wspólnie. – odpowiedziała z uśmiechem i oparła głowę o moje ramię.

czwartek, 26 maja 2016

(53) 9 - Areszt

Kilka dni później do drzwi rodziny Lynch zawitali policjanci.
- Panie Rocky Lynch jest pan zatrzymany pod zarzutem zabójstwa Rylanda Lyncha. – powiedział jeden z nich. Drugi tymczasem zakuł Rocky’ego w kajdanki. Wyprowadzili go do radiowozu i zawieźli na komendę. Przesłuchali go i zamknęli w celi. Przyznał się do zarzucanego mu czynu.

Tego też dnia Savannah Hudson została aresztowana. Trafiła do celi w tym samym areszcie co Rocky, ale po przeciwnej stronie.
- Mam tego dość. – oznajmił Lynch.
- Ja też. – odpowiedziała mu dziewczyna.
- Nie siedziałabyś tu, gdybyś nie zabiła mojej Alexy! – podniósł ton.
- A Ty gdybyś nie zabił mojego Ryrego! – odkrzyknęła.

Następnego dnia rano Rydel wybrała się z Allison do sklepu z sukniami ślubnymi, by jej doradzać.
- Ta nie... Ta też nie… - Ryd komentowała każdy wybór Holker. – Ta jest idealna! – krzyknęła na ostatnią sukienkę. – Kupujemy ją!
Kolejnym punktem wycieczki Rydel i Allison był sklep obuwniczy, a następnie fryzjer, kosmetyczka itd.

Niecały tydzień po aresztowaniu Rocky dostawał w głowę.
- Głodny jestem… - powtarzał w kółko. W pewnym momencie włożył łeb między kraty i nie mógł go wyciągnąć. Gdy przyszedł strażnik zobaczył Lyncha i zawołał pomoc. Próbowano rozciąć kraty, ale niestety Rocky tak się kręcił, że obcięto mu głowę.
Następnego dnia rano Sav zrobiła to samo.

Tego popołudnia Stormie dostała do domu dwa kolejne akty zgonu.
- Mark trzymaj mnie… - powiedziała i pokazała mu kartki. – Straciłam kolejnego syna… Już drugiego… - zalała się łzami.

czwartek, 19 maja 2016

(52) 8 - Decyzja

„Ross”
Dwa dni po wypuszczeniu Sav ze szpitala pojechałem razem z Anselem i Caroline na pogrzeb Rylanda i Alexy.
- Nie smuć się już… - Ans objął mnie ramieniem.
- Ty nic nie rozumiesz! Nie straciłeś brata! – krzyknąłem na niego i potrząsnąłem nim.
- Idziecie już do kostnicy? – spytała Car.
- Tak. – otarłem twarz z łez i wysiadłem z auta. – Zostajesz? – spytałem.
- Zaraz przyjdę. – odparł Ans.
- Okay. – rzuciłem i razem z córką ruszyłem do kostnicy. Przed budynkiem stali rodzice. Podszedłem do mamy i się przytuliłem. Nie potrzebowaliśmy słów.

„Ansel”
Siedziałem w samochodzie jeszcze pięć minut rozmyślając o mnie i Rossie. Przez ostatnie wydarzenia bardzo się od siebie oddaliliśmy. Spojrzałem na zegarek.
- Pora iść. – powiedziałem sam do siebie. Zamknąłem samochód i ruszyłem do kostnicy. Wszedłem do budynku i zobaczyłem zapłakanego Rossa nad trumną brata. Dopiero teraz dotarło do mnie co on musi przeżywać. Całą ceremonię stałem przy samym wyjściu, z dala od Rossa.

„Caroline”
Po ceremonii pogrzebowej na cmentarzu pojechaliśmy do restauracji na stypę. Wszyscy siedzieli przy stole i jedli w milczeniu. Około 17 było już po wszystkim. Wróciliśmy do domu. Byłam zmęczona więc poszłam do siebie. Położyłam się na łóżku. W pewnym momencie usłyszałam rozmowę taty i Ansela.
- Przepraszam, ale jeśli tak ma wyglądać nasz związek to chyba lepiej jeśli się rozstaniemy. – mówił poważnie Ansel.
- Co Ci nie odpowiada? – pytał się mój ojciec.
- Wszystko.
- Skoro tak, to się wyprowadź! – tata Ross trzasnął drzwiami i po chwili zjawił się w moim pokoju. – Słyszałaś wszystko? – spytał, a ja tylko pokiwałam głową na tak. Tata opadł na łóżko i przytulił się do mnie.
- Przykro mi. – powiedziałam i pocałowałam tatę w policzek.

„Riker”
Wróciłem z Allison do domu. Usiedliśmy do kolacji.
- Przemyślałem sobie wszystko i podjąłem decyzję. – oznajmiłem. – Weźmiemy ślub.
- Serio!? – spytała niedowierzając.
- Serio. – przytuliłem ją.
- Jesteś cudowny. – cmoknęła mnie w policzek.

„Ansel”
Przeanalizowałem wydarzenia z dzisiejszego dnia i doszedłem do wniosku, że źle postąpiłem. Czekałem na Rossa w sypialni chyba do 22.
- W końcu jesteś. – powiedziałem.
- A co? Stęskniłeś się? – pytał oschle.
- I to bardzo.
- Czyli jednak nie chcesz się rozstawać?
- Nie chcę. I przepraszam za swoje dzisiejsze zachowanie…
- Jest okay. – przytulił mnie. – Wszystko jakoś się ułoży.

czwartek, 12 maja 2016

(51) 7 - A ty daj…

„Rydel”
Weekend minął szybko. W poniedziałek rano wróciłam do pracy. Czytałam dzieciom, rysowałam i śpiewałam z nimi… Gdy była przerwa obiadowa szef zawołał mnie do swojego gabinetu.
- Rydel… - powiedział i podszedł bliżej.
- O co chodzi dyrektorze? – zapytałam.
- O nic związanego z pracą… - zaczął. – Jesteś naprawdę śliczna… - pogłaskał mnie po twarzy. – A Ty daj daj daj swoje usta jeszcze raz. A Ty serce weź i pokochaj mocno tak. A Ty daj daj daj wszystko co najlepsze mi. Nie zapomnę Cię, bo Ty kradniesz moje sny. A Ty daj daj daj swoje usta jeszcze raz. A Ty serce weź i pokochaj mocno tak. A Ty daj daj daj wszystko co najlepsze mi. Nie zapomnę Cię, bo Ty kradniesz moje sny. – zaśpiewał i pocałował mnie namiętnie.
- Hernan. – westchnęłam i usiadłam na biurko. Hernan zabrał z niego wszystkie papiery i zabrał się za zdejmowanie ze mnie ubrań. Ja również zaczęłam go rozbierać. Seksiliśmy się na biurku, gdy nagle w drzwiach stanął dyrektor generalny.
- Hernan! – krzyknął wściekły. – Ubieraj się i to szybko, bo Cię zwolnię. – nakazał. – I Ty blondyneczko też. – dodał. – Jeszcze jeden taki numer to wylatujesz. Zrozumiałeś?
- Tak szefie. – odparł przestraszony szybko ubierając kolejne części garderoby.
- Takie rzeczy w pracy wyprawiać… - westchnął generalny pod nosem i wyszedł.
- Będą kłopoty? – zapytałam.
- Nie dla Ciebie Delly. – cmoknął mnie w policzek. – Wracaj do pracy, a ja porozmawiam z szefem. Jakoś sobie poradzę.
- Okay. – zapięłam ostatni guzik od bluzki i wyszłam z jego gabinetu. Poszłam do stołówki i dosiadłam się do Chrisa. – Wysłuchaj mnie proszę… - zaczęłam. – Ja bardzo chciałabym się z Tobą zaprzyjaźnić, a nawet zostać twoją drugą mamą. Wiem doskonale, że nie zastąpię Ci twojej, ale chcę dać Ci chociaż trochę miłości i rodzinnego ciepła. Co Ty na to?
- Zgoda. – przytulił się do mnie.

„Rocky”
W końcu postanowiłem porozmawiać z Rylandem. Zaprosiłem go na wypad na łąki za LA. Jechaliśmy i słuchaliśmy głośnej muzyki. Na miejscu rozłożyliśmy sobie piknik i gadaliśmy jak za dawnych czasów.  Gdy zaczęło się ściemniać zacząłem temat, o którym zamierzałem z nim pogadać od samego początku.
- Dlaczego zrobiłeś to z Alexą? Dlaczego? – pytałem.
- Zrobiłem to celowo. W moim związku nie układało się najlepiej, więc chciałem by w twoim było tak samo. – odparł dumny z siebie.
- Jak mogłeś to zrobić!? Jak!? – krzyczałem. Wyjąłem z koszyka na jedzenie nóż i zasztyletowałem Ryrego. Gdy padł na ziemię szybko zwinąłem piknik i odjechałem jak najszybciej.

„Savannah”
Pojechałam odebrać Alexę od fryzjera. Jechałyśmy okrężną drogą, gdyż w centrum były okropne korki.
- Dlaczego przespałaś się z moim Rylandem? – zapytałam.
- On chciał. – odparła.
- A dlaczego ukrywasz przed wszystkimi, że będziesz miała z nim dziecko?
- Sama już nie wiem… - westchnęła.
- Nie kłam Alexa. – byłam wściekła.
- Ale ja nie kłamię. – broniła się.
- Wiesz, że przeprosiny teraz nic nie zdziałają? – spytałam retorycznie.
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo… - przeciągnęłam i specjalnie wjechałam w drzewo. „Żegnaj Alexa…” powiedziałam w myślach.

--------------------------------
Dzień dobry!
No może nie taki dobry, bo w rozdziale mamy dwa nieszczęśliwe wypadki i romans Delly...
Dzisiaj jeden z moich idoli (tu na blogu się nie pojawił)... Więc mam powody do radości, mimo siedzenia w szkole do 13:25...
Pozdrawiam Was serdecznie, zapraszam na moje pozostałe blogi i do napisania ;)

czwartek, 5 maja 2016

(50) 6 - Kochaj mnie…

„Ross”
Obudziłem się rano w ramionach Ansela. Niby tyle czasu jesteśmy razem, ale nadal się do niego nie przyzwyczaiłem. W pewnym momencie Ans otworzył oczy i zaspany spojrzał na mnie.
- Kochaj mnie tak normalnie, nieuleczalnie, niepowtarzalnie kochaj mnie. Darz mnie miłości, swą namiętnością, swoją radością. Kochaj mnie. Tak normalnie, nieuleczalnie, niepowtarzalnie kochaj mnie. Darz mnie miłości, swą namiętnością, swoją radością. Kochaj mnie. Ouooo… Kochaj mnie. Ouooo… Kochaj mnie. Ouooo… Kochaj mnie! Ouooo… Kochaj mnie tak normalnie. Kochaj mnie nieuleczalnie. Kochaj mnie, w miłości trwaj, a wspólnie zaliczymy raj. Ouooo…. Uooo… Ouooo… Uooo… Kochaj mnie… - zaśpiewał. Ja tylko się uśmiechnąłem i cmoknąłem go w policzek.

„Caroline”
Całą noc rozmyślałam nad słowami Lex. Może rzeczywiście powinnyśmy spróbować? Zeszłam do kuchni, zjadłam śniadanie, zostawiłam ojcu karteczkę i wyszłam z domu. Skierowałam się do domu przyjaciółki. Zapukałam do drzwi, a po chwili zobaczyłam w nich zaspaną kumpelę.
- Car, co Ty tu robisz tak wcześnie w sobotę? – spytała ziewając.
- Chciałam porozmawiać. Mogę wejść?
- Tak. – wpuściła mnie do domu. – Usiądź w salonie i poczekaj, a ja się szybko ogarnę.
- Okay. – odpowiedziałam i usiadłam na kanapie. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie wiszą jakieś obrazy, stoją rzeźby lub trofea. Na centralnej ścianie jest zrobiona fototapeta ze zdjęciem rodziny.
- Już jestem. – Lex usiadła obok. – O czym chciałaś pogadać?
- Przemyślałam sobie wszystko i… Chcę być twoją dziewczyną.
- Serio? – nie dowierzała.
- Serio. – odparłam i pocałowałam ją w usta. – Ale jest jeszcze jedna rzecz. Przed moim ojcem będę udawać, że wszystko jest okay i, że nadal jestem z Mattym. Okay?
- Okay. – przytuliłyśmy się. – Zostaniesz na śniadanie?
- Już jadłam, a po za tym będę musiała wracać. Mam jechać z ciocią Delly do sklepu.
- Dobra. To do zobaczenia. – cmoknęła mnie w policzek.
- Do zobaczenia. – odparłam i opuściłam jej dom.

„Riker”
Ta noc była fatalna. Cały czas coś mnie bolało, a na dodatek Allison chrapała. Niewyspany szedłem do kuchni i usiadłem przy stole.
- Hej kochanie. Dlaczego tak chrapałaś? – rzuciłem od wejścia.
- Ja? Ja nie chrapię. Chyba coś zmyślasz… - próbowała się wykręcić.
- Nie zmyślam. – zacząłem się z nią droczyć.
- A właśnie, że tak.
- A właśnie, że ni… - nagle zemdlałem. Ocknąłem się dopiero po chwili. – Gdzieee jaaa jeeeestem? – mówiłem niewyraźnie.
- W domu, w swoim łóżku.
- Aaaa cooo sieeee staaało? – wybełkotałem. Nie miałem na nic siły.
- Zemdlałeś. – oznajmiła spokojnie. – Masz. – podała mi lekarstwo. Wziąłem je niechętnie.
- Dziękuję. Już lepiej. – powiedziałem dość wyraźnie.
- To się cieszę. Zrobię Ci śniadanko i przyniosę tutaj. Nie ruszaj się, dobrze? – spytała, a ja tylko przytaknąłem. Wyszła z pokoju i wróciła dopiero po 15 minutach. – Przepraszam, że tak długo, ale masełko było za twarde by je rozsmarować. – rzuciła ze śmiechem.

- Nic się nie stało. – wziąłem od niej jedzenie i szybko je zjadłem.

-----------------------------
Witajcie!
Jak widzicie z Rikerem niezbyt dobrze, za to sytuacja Ransela jakoś się poprawia.
Wyobrażacie sobie, że do końca tylko 10 rozdziałów? Strasznie się do tego bloga przyzwyczaiłam, a nowy w tym paśmie nawet zdania jeszcze nie ma... No ale cóż... 10 tygodni to jeszcze sporo.
Podróż do Warszawy była udana, a oto kilka zdjęć:


Pozdrawiam i zapraszam na next za tydzień <3

czwartek, 28 kwietnia 2016

(49) 5 - Na zawsze…

„Ross”
Szkoda mi Ansela, ale nie cofnę czasu. Było, minęło. Z czasem zapomni i wszystko będzie jak dawniej… Usiadłem w naszej wspólnej sypialni, wyjąłem album i zacząłem oglądać zdjęcia.
- Co robisz tato? – zapytała Caroline, która nagle pojawiła się w pokoju.
- Oglądam zdjęcia. – odparłem. – Jak byłaś mała byłaś taka słodziutka… - starałem się uśmiechnąć, ale nie wychodziło mi to.
- Mogę wyjść z koleżankami? – spytała robiąc szczenięce oczka.
- Zastanówmy się… - przeciągałem. – Nie.
- Ale tato… - zrobiła zapłakaną minkę.
- Żartowałem. Oczywiście, że możesz iść.
- Dzięki tato. – przytuliła mnie i wybiegła z pokoju.

„Caroline”
Wybrałam się z Lex i Patty na spacer. Chodziłyśmy po osiedlu i gadałyśmy o różnych sprawach… Nagle zadzwonił telefon Patty. Odebrała połączenie i chwile porozmawiała, a następnie zwróciła się do nas.
- Muszę już wracać. Moja chrzestna przyjechała. – odparła i pożegnała się z nami. Gdy zostałyśmy we dwie z Lex wróciłyśmy do rozmowy.
- Ja z moją chrzestnym widziałam się w zeszłym tygodniu… - opowiadała moja przyjaciółka.
- A ja z moim mieszkam, bo wyszedł za mojego ojca. – powiedziałam ze śmiechem.

„Ansel”
Przemyślałem sobie wszystko i przyszedłem do Rossa. Usiadłem na łóżku obok niego.
- Wszystkie noce, wszystkie dni zawsze razem, zawsze my. Miłość która płonie w nas przetrwa próby, przetrwa czas. Wszystkie noce, wszystkie dni zawsze razem, zawsze my. Miłość która płonie w nas przetrwa próby, przetrwa czas, najgorszy czas… - zaśpiewałem mu do ucha. Ross obrócił do mnie głowę i namiętnie pocałował. Położył się na łóżku i przyciągnął mnie do siebie. Zaczęliśmy się rozbierać co chwilę wymieniając gorące pocałunki, a późnej… Seksiliśmy się w najlepsze.

„Caroline”
Odprowadziłam Lex pod dom.
- Dzięki za miłe popołudnie. – przytuliłam ją.
- Kiedy znów się widzimy? – zapytała.
- Jutro. – odparłam i… Pocałowałam ją w usta. – Przepraszam. – rzuciłam zdenerwowana.
- Nic się nie stało Car. Ja… Ja… Ja jestem lesbijką i kocham się w tobie. – oznajmiła, a mnie zamurowało.