czwartek, 31 grudnia 2015

(34) 10 - Nowy lokator

Kolejny dzień w LA zaczął się słonecznie. Caroline poszła do szkoły, a Ross i Ansel w spokoju, nieprzyłapani wstali i zjedli śniadanie. Zdążyli zrobić porządki, gdy do ich drzwi zapukała Maia. Ross wpuścił ją do środka i przyprowadził do Ansela.
- Maia z nami zamieszka. – oznajmił Ross.
- Co!? – krzyknął zdziwiony Ansel.
- M a i a  z  n a m i  z a m i e s z k a. – przeliterował blondyn.
- Co!? – powtórzył Elgort. – Myślałem, że po śmierci Laury nie umówisz się już z żadną… - dodał.
- To Laura nie żyje? – spytała Maia.                                                               
- Już 13 lat. – na samo wspomnienie pojedyncza łza spłynęła po policzku Rossa.
- Przykro mi. – przytuliła Rossa.
„Na pewno nie jest jej przykro…” pomyślał Ansel.

Popołudniu do domu, ze szkoły wróciła Caroline.
- Kto to jest? – spytała szeptem Ansela wskazując na Maię.
- Maia. Będzie z nami mieszkać.
- Co? – spytała zdziwiona.
- Ja też byłem w szoku i myślałem, że to żart, ale przecież dziś nie jest Prima Aprilis.
- Pomożesz mi pozbyć się jej z naszego domu? – zapytała z nadzieją Caroline.
- Oczywiście, że tak. – objął ją ramieniem i przyprowadził do kuchni.
- O, Caroline! Dobrze, że jesteś. – Ross pociągnął dziewczynę ze sobą w stronę Mai. – Poznajcie się. To moja córka Caroline, to moja przyjaciółka Maia, która z nami mieszka.
- Miło mi Cię poznać. – powiedziała Maia z udawanym uśmiechem.
- Jak mam się do niej zwracać? – zapytała Caroline.
- Jak myślisz Maia? – spytał Ross.
- Może mówić po imieniu. – odpowiedziała.

„Caroline”
Dopiero co ją poznałam, a mam już jej dość. Jeśli ojciec myślał, że zastąpi mi mamusię Lau to się pomylił. Pozbędę się tego babska z naszego domu, a wujek Ansel mi w tym pomoże.
Dziś jedzenie obiadu szło mi bardzo opornie. W jej towarzystwie nic mi nie smakuje. Wujek Ansel także męczył się z jedzeniem.
- Nie smakuje Wam obiad przygotowany przeze mnie? – spytała Maia.
- I to bardzo. – odpowiedziałam, a tata spiorunował mnie wzrokiem.
- Przepraszam Cię za nią. Bardzo tęskni za matką i bardzo nie lubi obcych kobiet w swoim domu. – tata Ross starał się załagodzić sytuację.
- Ross nie okłamuj jej. To jedzenie rzeczywiście jest ohydne. – powiedział wuj, za co oberwał z łokcia w bok. – A to za co było? – spytał. Tata tylko na niego spojrzał i wrócił do rozmowy z Maią.

„Ansel”
Ross chyba naprawdę się zakochał. Biedak. Widać, że ona to taka damulka ą, ę i, że nie kocha Rossa… Że chce jego kasy. Ale cóż ja na to zaradzę… Nic. Rosser i tak mnie nie posłucha. To nie jest ten sam chłopak, w którym się zakochałem…

--------------------------
Witajcie serdecznie!
Od teraz akcja zacznie się rozkręcać jeszcze bardziej co wiąże się z pomysłami Ansela i Caroline na pozbycie się Mai.
Nie wierzę, że dziś jest koniec roku... Minęło tyle czasu od pierwszego rozdziału... Całe 8 miesięcy... A to dopiero połowa tej historii ;)
Z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę Wam wszystkiego co najlepsze i co sobie wymarzycie! Trzymam też kciuki za Wasze 'Noworoczne Postanowienia' ;)
Pozdrawiam i do napisania już w Nowym Roku 2016!

czwartek, 24 grudnia 2015

(33) 9 - Powrót

„Ansel”
Wybrałem się z Caroline na lotnisko odebrać Rossa. Trasa minęła tak szybko…
- Ansel! Caroline! – krzyknął, rzucił bagaż i mocno nas przytulił.
- Też się cieszymy, że Cię widzimy, ale możesz już puścić. – powiedziałem. Od razu nas puścił, a ja zacząłem łapać oddech. – Nigdy więcej mnie tak nie tul. – oznajmiłem.
- Okay. Idziemy?
- Jasne. – pomogłem mu z walizkami.

Wróciliśmy do domu dopiero po godzinie, gdyż były straszne korki.
- Idę się rozpakować. – rzucił Ross i poszedł z bagażami na górę.
- Idę mu pomóc. – Caroline poszła za ojcem. Ja natomiast skierowałem się do kuchni i wyjąłem ciasto z lodówki. Ustawiłem je na stole, razem z talerzami, łyżeczkami i herbatką. Po około 15 minutach zjawił się Ross. Zjedliśmy ciasto, pogadaliśmy… Nim się obejrzeliśmy  było po 22.
- Idę do siebie. – oznajmiła Caroline.
- Okay. – odpowiedział jej Ross.
Zostaliśmy sami.
- Pamiętasz co Ci śpiewałem?
- Wiele utworów…
- Właśnie… A który najbardziej zapamiętałeś?
- Chyba ten, który zaśpiewałeś mi tego wieczora, kiedy spotkaliśmy się po długim czasie… - westchnął.
- Zaśpiewać jeszcze raz?
- A zaśpiewasz wszystkie?
- Oczywiście. – uśmiechnąłem się i zacząłem śpiewać. – Więc chodź na kolana i nie mów, że nie wypada… - zacząłem. Ross usiadł u mnie na kolanach. - Ołooł ajajajaj ołooł. Naj piękne dla mnie są oczy te oczy te, naj cudnie rusza się ciało twe ciało twe, naj słodki mają smak usta te usta te, najbardziej tylko chcę Ciebie chcę Ciebie chcę! Naj piękne dla mnie są oczy te oczy te, naj cudnie rusza się ciało twe ciało twe, naj słodki mają smak usta te usta te, najbardziej tylko chcę Ciebie chcę Ciebie chcę!  - Ross przerwał mi pocałunkiem.
- Chodźmy do sypialni… - szepnął. Byłem zszokowany, ale poszedłem z nim. Położyliśmy się na łóżku. Zaczęliśmy się całować.
- A Ty jesteś moim Lynchem, pragnę Ciebie bejbe. Prowokujesz, wiem co czujesz. Jesteś mą miłością, serca namiętnością, mym dotykiem, narkotykiem... – zaśpiewałem mu jak wcześniej wspomnianej nocy. Zdjąłem z niego koszulkę, a on ze mnie. Kolejne ubrania lądowały na podłodze, a my całowaliśmy się coraz namiętniej. W końcu zrobiliśmy to od dnia, w którym nakrył nas Andre.

-------------------------------
Witam Was serdecznie.
Mam nadzieję, że taki prezent (w postaci rozdziału) na święta się podoba ;)
Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział już za tydzień o stałej porze.
A teraz...

Z okazji świąt chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia,
zdrowych, wesołych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia,
dużo szczęścia i miłości,
samych sukcesów w pracy, szkole i twórczości.
Niech spełnią się wszystkie Wasze marzenia,
a smutki i żale nie mają znaczenia.

czwartek, 17 grudnia 2015

(32) 8 - Wolność mi zabrałaś

„Riker”
Seksiłem się właśnie z Vanni, gdy do mojego hotelowego pokoju wpadła radosna Vanessa.
- Rik, kochanie! – krzyknęła od wejścia. – Yyy… Co Ty tu robisz? – spytała wskazując na Vanni.
- Uprawiam seks z tym uroczym blondaskiem… - odpowiedziała i cmoknęła mnie w policzek. – A Ty kim jesteś i co tu robisz? – zapytała.
- Jestem jego żoną i przyjechałam go odwiedzić. – powiedziała wściekła.
- To może ja się ubiorę, pożegnam Vanni i pogadamy? – zaproponowałem.
- Okay. – usiadła na krzesło i czekała.
Po 5 minutach ogarnięty usiadłem naprzeciw Vanessy.
- Kobieto kochana, ej daj Ty mi żyć. Nie będę idealny, nie będę tego kryć. To moja natura, tak Bóg stworzył mnie. Bym spał do południa, a nocą bawił się… Wolność mi zabrałaś, kasy więcej chciałaś. Miłość to wymówka, Twoja gra. Słowa nic nie warte, wspólne noce, żarty… Teraz nie przepraszaj, żegnaj, bay… Wolność mi zabrałaś, kasy więcej chciałaś. Miłość to wymówka, Twoja gra. Słowa nic nie warte, wspólne noce, żarty… Teraz nie przepraszaj, żegnaj, bay…  - śpiewałem.
- Dość! – przerwała mi. – To Ty byłeś darmozjadem w tym związku!!! – wydarła się na mnie.
- Okay, okay… - starałem się ją uspokoić.
- Co okay!? Co!? – pytała.
- Wszystko okay. – uśmiechnąłem się.
- Wszystko będzie okay jak się rozwiedziemy! – krzyknęła i ruszyła do wyjścia. Chwyciła klamkę i już miała wyjść, ale obróciła się. – Spodziewaj się moich prawników. – dodała i wyszła.

„Ross”
Zadzwoniłem do Caroline i Ansela przez Skype'a. Stęskniłem się za nimi.
- Hej. – przywitałem się jak tylko odebrali połączenie.
- Hej. – odpowiedzieli.
- Jak tam w trasie? – spytała Caroline.
- Dobrze. Spotkałem swoją dawną przyjaciółkę, Rik wdał się w romans z prezenterką telewizyjną Savannah Latimer… - opowiadałem.
- To chyba fajnie. – powiedział Ans.
- A co u Was? – zapytałem.
- Świetnie. Dostałam 5 z chemii… - pochwaliła się młoda.
- To gratuluję. – uśmiechnąłem się.
- A wujek Ansel w końcu nauczył się gotować… - zaśmiała się Car.
- A upiecze ciasto na mój powrót?
- Oczywiście, że upiekę Rosser. – Ansel odezwał się w końcu po dłuższym czasie.
- Trzymam Cię za słowo. – odpowiedziałem. – Muszę kończyć. Za godzinę mam koncert.
- Powodzenia! – krzyknęli i zakończyli rozmowę. Ja natomiast wyszykowałem się na występ.

czwartek, 10 grudnia 2015

(31) 7 - Nie będziesz sama

„Ross”
Wróciliśmy do hotelu i zamówiliśmy jedzenie do pokoju na koszt Andre. Po 2 godzinach dostaliśmy nasze zamówienie, czyli indyka i winko. Każdy z nas wziął ile chciał i zabrał się za jedzenie. Przyznam szczerze, że warto było czekać tyle czasu.
- To ja już pójdę. - oznajmiła Vanni po posiłku.
- Zostań jeszcze trochę. - prosiła Delly.
- Zostanę, ale tylko godzinkę.
- Idziesz ze mną na taras? - spytał się jej Rik.
- Hmm... - zastanawiała się. - Tak. - odpowiedziała i udała się z Rikerem na taras.

„Riker”
Wyciągnąłem Vanni na taras, gdyż chciałem z nią pogadać i lepiej ją poznać. Później postanowiłem zabrać ją do siebie.
- Nie będziesz sama tej nocy kochana, bo ja do rana będę całował Cię... - zaśpiewałem jej. Zaśmiała się uroczo.
Po chwili byliśmy już nago na łóżku w moim hotelowym pokoju.

„Vanessa”
Stęskniłam się za moim Rikusiem, więc spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i poleciałam do niego pierwszym samolotem tam lecącym. Szybko odnalazłam jego hotel. Zapytałam w recepcji o R5 i natychmiast skierowałam się do pokoju 217. Siedział tam cały zespół oprócz Rika.
- Van! - Delly rzuciła się mi na szyję.
- Delly! - przytuliłam ją.
- Hej. - obok pojawiła się Maia.
- Hej. - odpowiedziałam i objęłam Maię serdecznie.
Następnie przywitałam się z chłopakami.
- Gdzie Rik? - spytałam.
- U siebie w 220. To jest pokój Rossa, 218 Rocky'ego, 219 Rylanda, a 221 mój i Ella. Maia ma pokój 345, a Andre 109. - mówiła Delly.- Dzięki. Pójdę do niego, bo się stęskniłam. - oznajmiłam i ruszyłam do wyjścia.

czwartek, 3 grudnia 2015

(30) 6 - Dziewczyna idealna

„Riker”
Pojechaliśmy do telewizji na wywiad. Ross oczywiście zabrał Maię.
Weszliśmy do studia. Zobaczyłem siedzącą na kanapie dziewczynę. Miała śliczne, długie, czarne włosy, karnację ciemniejszą niż inne dziewczyny, które poznałem. Jednym słowem... Cudo.
- Hej! Jestem Riker! - przywitałem się.
- Savannah Latimer, ale możesz do mnie mówić Vanni.

„Rydel”
Ledwo weszliśmy do studia, a Rik już podrywa prowadzącą. Jest taki nie wierny Van... Aż mi jej szkoda.
- Kicia, o czym tak rozmyślasz? - poczułam ciepły oddech Ella na swojej szyi.
- O różnych sprawach... - odpowiedziałam i pocałowałam Ella prosto w usta.
- R5 macie wejście za minutę! - usłyszałam zza pleców.

„Ross”
Po wywiedzie mieliśmy chwilkę przerwy, by się napić i zaraz wracamy zaśpiewać.
- Dziewczyno idealna woo, przepiękna nieznajoma woo, zupełnie nierealna woo, dzisiaj będziesz moja! - zaśpiewał Riker. Jak zdążyłem się zorientować śpiewał o Vanni.
- Skoro tak Ci się podoba, to jej to powiedz. - poradziłem Rikowi.
- On ma żonę. - przypomniała Rydel.
- Którą już nieraz zdradził. - wtrącił Ryland.
- Niech idzie. Najwyżej Van go zostawi. - powiedział obojętnie Rocky.
- Wołają nas. - oznajmił Ell.
Tak więc poszliśmy. Zaśpiewaliśmy „Smile” i pożegnaliśmy się. Wyszliśmy ze studia.
- Jedziemy? - spytałem.
- Zaraz. Muszę tylko coś zrobić. - rzucił Rik i zniknął za drzwiami.
Maia podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Od dawna chciałam Ci coś wyznać Ross. Kocham Cię. - wyszeptała.
- A ja nie jestem pewien swoich uczuć. - przyznałem szczerze. - Ale wiem jedno. - dodałem. - Chcę byś zamieszkała ze mną i stała się matką dla mojej 15 letniej córki Caroline.

„Maia”
Ross złożył mi ofertę, bym z nim zamieszkała. Ale nie chcę mieszkać z jego córką.
- No nie wiem Ross... Zaskoczyłeś mnie. - kłamałam. Wiedziałam o Caroline i domyślałam się czego będzie ode mnie oczekiwał.
- Proszę... - zrobił swoje szczenięce oczka.
- No dobra. Zgoda. - przytuliłam go.- Możemy jechać. - oznajmił Riker, który nagle wyszedł z budynku trzymając Vanni za rękę.

czwartek, 26 listopada 2015

(29) 5 - Dawna przyjaciółka

„Ross”
Trasa szybko mijała. Zawsze było tak: koncert, impreza, wywiad... Emocje rozsadzały każdego z nas, piski fanek motywowały do pracy... Mimo wszystko ja i tak tęskniłem za rodziną, domem...
- Ross gotowy? - spytała Delly. - Za pięć minut wchodzimy na scenę.
- Gotowy. - uśmiechnąłem się do niej.
Po pięciu minutach wyszliśmy na scenę. Szaleliśmy jak zwykle pomimo wieku. Po koncercie wróciliśmy do hotelu. Byliśmy zbyt zmęczeni, by iść imprezować.
- Ross skocz po piwko. - powiedział Rik.
- Dlaczego ja!? Sam nie możesz iść!? - trochę mnie poniosło i krzyknąłem na prawie 40-letniego Rika.
- Bo jesteś młodszy i masz więcej siły? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Niech Ryry idzie. Jest najmłodszy i najmniej zmęczony.
- Ross rusz swoje cztery litery i przestań być niemiły dla Rika. - wtrąciła się Delly. Skoro ona każe trzeba się słuchać.
- No dobra pójdę. - oznajmiłem i ruszyłem do monopolowego.

„Maia”
Skończyłam pracę po 23. Miałam ochotę się napić, więc postanowiłam wejść do monopolowego.
-Jedno piwo z czarną porzeczką. - rzuciłam do pracownika sklepu.
- Proszę. - postawił butelkę na ladzie. - Należy się 1,25$.
Wyciągnęłam pieniądze z portfela i zapłaciłam. Zabrałam piwo i skierowałam się do wyjścia. W drzwiach wpadłam na wysokiego blondyna.
- Ross? - zapytałam.
- Maia! - krzyknął szczęśliwy i mnie przytulił. - Tyle czasu Cię nie widziałem i mam Ci tyle do opowiedzenia.
- Ja też mam Ci wiele do opowiedzenia.
- To zaczekaj chwilkę. Kupię tylko piwka dla rodzeństwa i pójdziemy pogadać do hotelu.
- Okay. - odpowiedziałam.
Ross wszedł szybko do sklepu i równie szybko z niego wyszedł.
- Możemy iść. - oznajmił i objął mnie ramieniem. Razem ruszyliśmy do hotelu.

„Rocky”
Siedzieliśmy w hotelu i czekaliśmy na Rossa. Ile można kupować 6 piw w monopolowym za rogiem?
- Jestem! - w drzwiach pojawił się Ross.
- Nareszcie... - mruknął Rik.
- Przyprowadziłem gościa. - oznajmił Ross. Po chwili koło niego pojawiła się... Maia.
- Maia! - krzyknęła Delly i rzuciła się dziewczynie na szyję.
-Delly! - brunetka również ją objęła.
- Kupiłeś piwo? - spytałem Rossa.
- Zapomniałem... - odpowiedział.
- To marsz do sklepu! - podniosłem głos.
- Żartowałem. - zaśmiał się i postawił 6 butelek na stół

„Rydel”
Siedzieliśmy w pokoju wszyscy razem. Ja i Maia gadałyśmy o butach, a chłopaki grali w karty. Około 5 nad ranem zasnęliśmy, lecz już o 9 byliśmy na nogach, bo Andre załatwił nam występ w telewizji śniadaniowej. Szybko się wyszykowaliśmy. Przed hotelem zobaczyłam Rossa z Maią.
- Spotkajmy się dziś wieczorem u mnie. - zaproponowała mu Maia.
- Okay. - odpowiedział jej.
Czyżby szykował się między nimi jakiś romansik?

czwartek, 19 listopada 2015

(28) 4 - Trasa

„Ross”
Dwa tygodnie po wizycie Andre, R5 wyjeżdżało w trasę. Spakowałem potrzebne rzeczy, napisałem Anselowi na kartce najważniejsze rzeczy i zostawiłem Caroline 100$ do zapłacenia na wycieczkę klasową. Niech Ansel martwi się o pozostałe koszty.
- Będę tęsknił. – Ansel przytulił mnie z płaczem w oczach, gdy staliśmy na lotnisku.
- Ja też będę tęsknił. – również go objąłem.
Później pożegnała się ze mną Caroline oraz moi rodzice. Oni z nami nie jadą. Tata twierdzi, że jest za stary, a mama nie chce jechać sama.

Wsiedliśmy do samolotu i odlecieliśmy. Jak ja dawno nie latałem samolotem… Całe 15 lat…
- O czym tak myślisz? – zapytała Rydel.
- Liczyłem ile lat nie latałem samolotem… Całe 15. – odpowiedziałem.
- Biedak z Ciebie. Ja z Ellem jeździliśmy po świecie i kolekcjonowaliśmy antyki. Myślisz, że dlaczego…
- Nie macie dzieci? – przerwałem jej.
- Nie. Dlaczego nasz dom tak wygląda.

„Caroline”
Wróciłam z wujkiem Anselem do domu.
- Co robimy na obiad? – spytał.
- Kotleta? – zaproponowałam.
- Świetny pomysł. – odpowiedział i zajrzał do zamrażalnika. – Nie mamy mięsa…
- To idź do sklepu. – zarządziłam.
- Sama idź. – zaczął się ze mną droczyć, ale wiem co w takiej sytuacji zrobić.
- Poszłabym, ale nie mam za co kupić, a po za tym…
- Dobra. Sam pójdę. – przerwał mi.
- To idź. Tylko nie zapomnij zabrać listy zakupów, którą zostawił Ci Ross. Ja w tym czasie obiorę ziemniaki.
Wujek Ansel wyszedł, a ja wzięłam nóż i zabrałam się za ziemniaki. Nim wuj wrócił ziemniaki były już pokrojone na frytki.
- Już jestem! – zawołał od wejścia.
- Ziemniaki są już prawie gotowe. Ja zajmę się kotletami, a Ty usmaż frytki.
- Okay.
Wzięliśmy się do pracy. Włączyłam radio i rozbijałam kotlety w rytm piosenki.

„Riker”
Dolecieliśmy na miejsce. Wyszliśmy z lotniska. Czekał tam tłum fanek. Rozdaliśmy autografy i porobiliśmy sobie z nimi fotki. Następnie wsiedliśmy do busa i ruszyliśmy do hotelu.

Wieczorem szykowaliśmy się do koncertu. Teraz nie ma już biletów Meet & Great. Teraz robimy z fanami zdjęcie przed wejściem, w parku.

„Rydel”
Jak dobrze znów wrócić na scenę! Tak bardzo mi tego brakowało… Fanki piszczały, światła migały… Było cudownie. Ja zaśpiewałam przed tysiącami fanów swoje piosenki oraz „Look At Us Now” z braćmi. Chłopacy wykonali wszystkie utwory R5 włącznie z piosenkami EP-ki „Ready Set Rock”. Był to najdłuższy koncert świata. Po występie wróciliśmy do hotelu, gdzie wariowaliśmy na korytarzu jak za dawnych czasów.

------------------------------
Witam Was serdecznie.
Czy Wam także dłużył się ten tydzień? Bo mi bardzo.
Zapraszam Was na Wattpada, gdzie także możecie czytać tą historię [od początku ;)].
Pozdrawiam i czekam na next <3

czwartek, 12 listopada 2015

(27) 3 - I want you bad

„Caroline”
[…] Na chwilę przed dzwonkiem podszedł do nas największy przystojniak w całej szkole ~ Matty.
- Mogę Cię prosić na słówko? – spytał.
- Jasne. – wstałam z ławki i ruszyłam za nim.
- I want you, I want you, I want you bad… - zaśpiewał.
- Co!? – spytałam oburzona. – Jeśli myślałeś, że poderwiesz mnie na piosenkę zespołu mojego ojca to się pomyli… - Matty przerwał mi krótkim pocałunkiem.
- Wszystkiego najlepszego Caroline. – szepnął.
- Dziękuję. – odpowiedziałam lekko zdziwiona.
- To dla Ciebie. – podał mi małą torebeczkę. – Zobacz co to.
Zajrzałam do środka. Po nim spodziewałam się czegoś zboczonego, ale byłam mile zaskoczona. Zobaczyłam tam płytę zespołu taty jeszcze z 2009 roku.
- Skąd masz tą płytę? – spytałam zdziwiona. Z tego co mówił mi tata wynikało, że nie ma nigdzie egzemplarza „Ready Set Rock”
- Odnalazłem na strychu domku moich dziadków w Litteleton. Ich syn, a mój wuj, który nazywa się Andre był menagerem R5.
- Nie wiedziałam. – poprawiłam pasmo włosów, które opadło mi na twarz.
- Jest jeszcze coś o czym nie wiesz. Andre planuje zabrać R5 w trasę po piętnastu latach.
- Co!? – krzyknęłam zdziwiona.
- To co słyszałaś. R5 wraca na scenę. Fani tego chcą.

„Ansel”
Gdy wszystko było posprzątane, wzięliśmy z Rosserem wspólny, ale szybki prysznic. Ubraliśmy się w czyste ciuchy i usiedliśmy w salonie. Siedzieliśmy w ciszy co było trochę niezręczne. Nagle wpadłem na pewien pomysł.
- I want you, I want you, I want you bad… - zaśpiewałem. Następnie pocałowałem Rossa.
- Jeszcze Ans, jeszcze… - mruknął. Zaśmiałem się cicho i ponownie zacząłem całować Rossa. Mój kochany blondasek zaczął zdejmować ze mnie rzeczy, więc postanowiłem zrobić to samo. Zdejmowałem ubrania z Rossa co chwila całując go namiętnie w usta. Tego mi brakowało.

„Andre”
Wybrałem się do każdego z R5 by oznajmić, że wracają na scenę. Przyszedłem do Rossa. Wszedłem do jego domu i skierowałem się do salonu.
- Ross! R5 wyjeżdża w trasę! – krzyknąłem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu szukając Rossa. Mój wzrok zatrzymał się na kanapie, na której najmłodszy z R5 uprawiał dziki seks z… Anselem Elgortem. Ten paskudny widok będzie powracał do mnie w koszmarach.
- Ross, czy ja przypadkiem Ci nie przeszkadzam? – spytałem retorycznie.
- Tak trochę.
- Słyszałeś o czym mówiłem?
- Słyszałem, słyszałem. Krzyczałeś na cały dom, że R5 wyjeżdża w trasę.
- To świetnie. Będę już wychodził. – oznajmiłem i szybkim krokiem opuściłem dom Rossa. Nigdy więcej tam nie pójdę…” powiedziałem w myślach i skierowałem się do swojego domu.

czwartek, 5 listopada 2015

(26) 2 - Wszystkiego najlepszego

*13 LAT PÓŹNIEJ*

„Caroline”
Obudziłam się rano i pierwsze co zobaczyłam to wielki tort trzymany przez tatę Rossa i wujka Ansela z prezentem.
- Wszystkiego najlepszego z okazji 15 urodzin! – krzyknęli równocześnie.
- Dziękuję. – powiedziałam z uśmiechem na ustach.
- Odpakuj prezent. – wujek Ansel podał mi torbę. Szybko rozwiązałam kokardkę i wyjęłam z niej pudełko, które następnie obejrzałam dokładnie.
- Kupiliście mi nowego laptopa? – spytałam. Tato Ross tylko pokiwał głową na tak. – Jesteście cudowni. – uściskałam najpierw tatę, potem wuja.
- Idę zrobić śniadanie. - wujek wyszedł z pokoju.
- Ja też już pójdę, a Ty młoda szykuj się do szkoły. – oznajmił tata i także opuścił mój pokój.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Co by tu ubrać? pytałam się w myślach. Stałam przed otwartą szafą pół godziny, aż w końcu zdecydowałam się na uroczą, jasnoróżową sukienkę i buty na koturnie w tym samym kolorze. Wyszukałam odpowiednią bieliznę i skierowałam się do łazienki. Tam spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Włosy tłuste i potargane... Wzięłam szybki prysznic i równie szybko się ubrałam. Włosy wysuszyłam suszarką. Moje naturalne loki związałam w kitkę, co mam po mamusi. Zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam do kuchni. Zobaczyłam tam jak tata Ross i wujek Ansel gonią się po kuchni. Jeden z mąką, drugi z mlekiem. Będzie dużo do sprzątania… pomyślałam.
- Czy moje śniadanie jest już gotowe? – zapytałam.
- Jeszcze nie, bo Ross zabrał mąkę. – skarżył się wuj Ans.
- To Ty zabrałeś mi mleko! – zwalał na wujka winę tatuś Ross.
- Ja pierwszy byłem w kuchni, więc oddawaj mąkę! – wujek Ansel nie dawał za wygraną.
Wykłócali się, więc postanowiłam sama zrobić sobie śniadanie. Przygotowałam kanapki z serem, szynką i pomidorem zamiast obiecanych wczoraj omletów. Zjadłam wszystko szybko, zabrałam z lodówki jabłko i ruszyłam do wyjścia.
- Wychodzę! – oznajmiłam, ale oni nie zwrócili na to uwagi.
Po drodze zabrałam torbę z książkami do której włożyłam jabłko. Spojrzałam na zegar. 8:30. Czas zbierać się do szkoły.

„Ross”
Wykłócałem się dalej z Anselem. Skończyło się na tym, że żaden z nas nie zrobił omletów, a przeznaczone na to produkty zostały zmarnowane. Zmęczeni usiedliśmy na krzesłach.
- Ty to posprzątasz. – oznajmiłem.
- Nie. Ty to posprzątasz. – Ans znów zaczynał.
- Oboje to posprzątamy. – starałem się uniknąć kolejnej kłótni, bo przez te 13 lat dużo razy tak bywało i za każdym razem Ansel groził mi nożem.
- No nie wiem… - zastanawiał się.
- Ja sprzątam podłogę, a Ty resztę.
- Hmm… Zgoda.
Włączyłem radio i zabraliśmy się do roboty. Wygłupialiśmy się jak za dawnych czasów. Ja tańczyłem z mopem, a Ans ze ścierką. Było przy tym mnóstwo śmiechu.

„Caroline”
Przyszłam do szkoły na 10 minut przed dzwonkiem. Usiadłam na ławeczce przed szkołą z koleżankami ~ Lex i Patty. Oczywiście nie obyło się bez życzeń i drobnych upominków. Na chwilę przed dzwonkiem podszedł do nas największy przystojniak w całej szkole.
- Mogę Cię prosić na słówko? – spytał.

-----------------------------------
Witam Was serdecznie!
I tak oto przenieśliśmy się o 13 lat w przyszłość...
Zapraszam do zapoznania się z bohaterami drugiego sezonu oraz do zakładki 'Sekrety powstawania'.
Pozdrawiam i do napisania <3

czwartek, 29 października 2015

(25) 1 - Wszystko będzie dobrze

„Ansel”
Minęły trzy dni od ślubu Rydellington i od śmierci Laury. Niestety lub na szczęście, jak kto woli, zmarła. Obrażenia były zbyt duże i zbyt późno zawołano karetkę. Możecie mi zarzucać, że nie udzieliłem pomocy, ale… Na serio chciałem się jej pozbyć…

Dziś jest jej pogrzeb. Zapłakany Ross ubrany na czarno, trzymający na rękach małą Caroline ubraną w czarną koronkową sukienkę, składający wiązankę na grobie Laury… Był to smutny widok…

Po ceremonii na cmentarzu była mała, skromna stypa. Usiadłem koło Rossa. Patrzałem na jego smutne, czekoladowe oczka zamiast jak wszyscy jeść jednocześnie rozmawiając na codzienne tematy.
- Czemu nie jesz? – spytał Ross, który nagle podniósł głowę i zobaczył jak się w niego wpatruję.
- Nie jestem głodny. – skłamałem.
- Wiem, że jesteś. Nie zjadłeś śniadania. Zjedz chociaż trochę kuleczek ziemniaczanych, devolaja i surówki. – patrzał na mnie robiąc swoje szczenięce oczka, którym nie potrafię się oprzeć.
- Dobrze. – odpowiedziałem i zabrałem się za jedzenie.

Po obiedzie było ciasto. Zjadłem swój kawałek i popatrzałem na Rossa. Siedział zamyślony i dziobał ciasto.
„Dobrze, że jego matka zajmuje się Caroline, bo nie wiadomo jak by się to skończyło…” pomyślałem.
Złapałem rękę Rossa pod stołem. Podniósł głowę i popatrzał smutno.
- Nie radzę sobie Ans… - powiedział z płaczem w oczach. – Nie radzę… - powtórzył.
- Wszystko będzie dobrze… - starałem się go pocieszyć.
- Nic nie będzie dobrze. Matka chce mi zabrać Caroline.
- Może wprowadzę się do Ciebie i Ci pomogę z małą? – zaproponowałem.
- Jeśli to nie kłopot to się zgadzam.
- Żaden kłopot. – zapewniłem go i starłem mu łzy z policzków.

Jeszcze tego samego dnia zabrałem wszystkie moje rzeczy od rodziców i przeprowadziłem się do Rossa. Gdy układałem swoje ubrania w szafie Ross przyszedł i przytulił się do moich pleców.
- Mała właśnie zasnęła. – oznajmił. Czyli trzeba być cicho.
- Kończę rozpakowywanie i zaraz zjem z Tobą kolację.
- Okay. To ja idę ją szykować. – skierował się do wyjścia, ale zatrzymał się przy drzwiach. – Położysz się spać obok mnie? – spytał.
- Oczywiście, że tak. – uśmiechnąłem się do niego i wróciłem do poprzedniego zajęcia.

Ta noc była bardzo ciężka. Ross rzucał się z boku na bok, wołał Laurę, walił pięściami w poduszki i robił masę innych rzeczy. Był tak głośno, że obudził Caroline.
- Ja do niej pójdę. – oznajmiłem. Ross tylko pokiwał głową na tak, schował głowę w poduszki i usiłował zasnąć. Skierowałem się do pokoju małej i powolutku otworzyłem drzwi. Podszedłem do łóżeczka i ostrożnie wyjąłem z niego Caroline.
- Już dobrze malutka… Śpij aniołku… - mówiłem czule i delikatnie kołysałem ją do snu, ale mała nie chciała spać. – Co wujek Ansel ma zrobić, by księżniczka zasnęła? – spytałem.
- Bajkę… - powiedziała sepleniąc się, w końcu ma dopiero dwa latka.
Chwyciłem w półki bajkę o Śpiącej Królewnie. Przeczytałem na głos tytuł i spytałem czy może być. Caroline tylko pokiwała głową, że tak. Zacząłem czytać… Nie minęło nawet 5 minut, a malutka słodko spała. Ułożyłem ją do łóżeczka i po cichu wróciłem do sypialni.
- Już śpi? – spytał Ross, który siedział na łóżku z butelką wódki.
- Śpi. Przeczytałem jej trochę bajki i zasnęła.
- Szybko Ci to poszło. Ja czasami Nawet dwie godziny ją usypiam. – pociągnął kolejny łyk alkoholu.
- Przestań pić i kładź się spać.
- Ale Ansel… - mruczał coś. Wyrwałem mu butelkę, a następnie wylałem resztę cieczy przez okno.
- Coś Ty narobił? – spytał wściekły.
- Robię to dla Twojego dobra. Dobranoc. – oznajmiłem i poszedłem wyrzucić butelkę. Po chwili wróciłem do Rossa. Spał słodko. Opatuliłem go kołdrą, a następnie położyłem się obok. Chwilę popatrzałem na Rossa, a następnie zasnąłem.

------------------------------
Witam Was serdecznie!
Dziś w rozdziale dowiadujemy się co z Laurą oraz poznajemy bliżej Caroline.
A już za tydzień... Wielki skok w czasie oraz pojawienie się zakładki bohaterowie!
Pozdrawiam i do napisania <3