„Riker”
Seksiłem
się właśnie z Vanni, gdy do mojego hotelowego pokoju wpadła radosna Vanessa.
-
Rik, kochanie! – krzyknęła od wejścia. – Yyy… Co Ty tu robisz? – spytała
wskazując na Vanni.
-
Uprawiam seks z tym uroczym blondaskiem… - odpowiedziała i cmoknęła mnie w
policzek. – A Ty kim jesteś i co tu robisz? – zapytała.
-
Jestem jego żoną i przyjechałam go odwiedzić. – powiedziała wściekła.
-
To może ja się ubiorę, pożegnam Vanni i pogadamy? – zaproponowałem.
-
Okay. – usiadła na krzesło i czekała.
Po
5 minutach ogarnięty usiadłem naprzeciw Vanessy.
-
Kobieto
kochana, ej daj Ty mi żyć. Nie będę idealny, nie będę tego kryć. To moja
natura, tak Bóg stworzył mnie. Bym spał do południa, a nocą bawił się… Wolność
mi zabrałaś, kasy więcej chciałaś. Miłość to wymówka, Twoja gra. Słowa nic nie
warte, wspólne noce, żarty… Teraz nie przepraszaj, żegnaj, bay… Wolność mi
zabrałaś, kasy więcej chciałaś. Miłość to wymówka, Twoja gra. Słowa nic nie
warte, wspólne noce, żarty… Teraz nie przepraszaj, żegnaj, bay… - śpiewałem.
-
Dość! – przerwała mi. – To Ty byłeś darmozjadem w tym związku!!! – wydarła się
na mnie.
-
Okay, okay… - starałem się ją uspokoić.
-
Co okay!? Co!? – pytała.
-
Wszystko okay. – uśmiechnąłem się.
-
Wszystko będzie okay jak się rozwiedziemy! – krzyknęła i ruszyła do wyjścia.
Chwyciła klamkę i już miała wyjść, ale obróciła się. – Spodziewaj się moich
prawników. – dodała i wyszła.
„Ross”
Zadzwoniłem
do Caroline i Ansela przez Skype'a. Stęskniłem się za nimi.
-
Hej. – przywitałem się jak tylko odebrali połączenie.
-
Hej. – odpowiedzieli.
-
Jak tam w trasie? – spytała Caroline.
-
Dobrze. Spotkałem swoją dawną przyjaciółkę, Rik wdał się w romans z prezenterką
telewizyjną Savannah Latimer… - opowiadałem.
-
To chyba fajnie. – powiedział Ans.
-
A co u Was? – zapytałem.
-
Świetnie. Dostałam 5 z chemii… - pochwaliła się młoda.
-
To gratuluję. – uśmiechnąłem się.
-
A wujek Ansel w końcu nauczył się gotować… - zaśmiała się Car.
-
A upiecze ciasto na mój powrót?
-
Oczywiście, że upiekę Rosser. – Ansel odezwał się w końcu po dłuższym czasie.
-
Trzymam Cię za słowo. – odpowiedziałem. – Muszę kończyć. Za godzinę mam
koncert.
-
Powodzenia! – krzyknęli i zakończyli rozmowę. Ja natomiast wyszykowałem się na
występ.
No to Rik wpadł :) Może i dobrze, że rozwód - to małżeństwo było bez sensu.
OdpowiedzUsuńI kultowe "spodziewaj się moich prawników" :)
Pozdrawiam i czekam na next.
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
Mam pytanie czy możesz przywrócić Laurę proszę cię Lubie jak o niej piszesz
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga Czekam na next ☺
Fajny rozdział czekam na następny a i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńpamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com