czwartek, 21 lipca 2016

Epilog

Jak to ja, grzeczny Riker trafiłem do nieba, gdzie spotkałem Laurę. Nie zmieniła się ani trochę. Stąd obserwuje moją rodzinę, która pozostała na ziemi…
Wiem doskonale, że Ross i Ansel są razem szczęśliwi mimo małych sprzeczek np. o kanapki. Ross w końcu jest wzorowym ojcem, a Ansel nadal kocha Disco.
Caroline i Matty tworzą szczęśliwą parę. Mam nadzieję, że będę mógł zobaczyć ich ślub.
Allison cudownie opiekuje się moim synkiem. Jestem z niej bardzo dumny.
Mama Stormie i tata Mark w końcu żyją spokojnie chociaż czasami lubię ich nieco wystraszyć np. zrzucam tacie w pracy kartki z biurka, a mamie rozsypuję przepisy.
Rocky i Ryry nadal siedzą w czyśćcu razem z Sav i Alexą.
A co do Vanni Latimer… Zrobiła wielką karierę i zapomniała o przelotnej znajomości ze mną.
Natomiast moja pierwsza żona Vanessa jest szczęśliwa z innym mężczyzną. Sam cieszę się ich szczęściem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie serdecznie!
Dziś, ta długa, zakręcona, pełna Disco historia dobiegła końca.
Jeśli kochacie pasmo 'Tęczowe Czwartki' mam dla Was dobrą wiadomość.
'Tomorrow always happen too soon...' - zakręcona historia o miłości.
A czyjej? Sami zobaczcie!
Dziękuję wszystkim co czytali ten blog, tym co komentowali i go polecali. Jesteście wspaniali!
Do napisania na innych blogach!
Wasza Wiki R5er

czwartek, 14 lipca 2016

(60) 16 - Błąd

„Caroline”
Od śmierci wuja Rikera minął prawie rok. Allison doczekała się swojego dziecka z Rikerem. Oczywiście dostał imiona po tatusiu. Zabrałam właśnie małego Rikera na spacerek, gdy spotkałam Matty’ego.
- Hej. – zawołałam do niego.
- Hej. – podszedł bliżej. – A co to za słodziak? – spytał.
- Mój młodszy kuzyn. Mały Riker Anthony Lynch. – oznajmiłam dumnie.
- A to fajnie. Riker pewnie się cie… - zaczął, ale nie dokończył, bo zobaczył moją minę. – Powiedziałem coś nie tak?
- Riker nie żyje już ponad rok. Wiedział byś to, gdybyś nie zerwał ze mną kontaktu… - odpowiedziałam.
- Popełniłaś swój największy błąd i choć byś bardzo chciała nie naprawisz go mała. Jeden, drugi, trzeci wielki błąd, to co dla mnie miało sens poszło gdzieś na dno… - zaśpiewał.

„Ross”
Dziś znowu posprzeczaliśmy się z Anselem. Jak można obrażać się o to, że ktoś zje Ci kanapkę? Siedziałem w salonie i oglądałem telewizję, gdy do domu wróciła Caroline.
- Przyprowadziłam Matty’ego. Znów jesteśmy razem! – oznajmiła szczęśliwa. – A po za tym przywiozłam małego Rikerka, którego tak bardzo chcieliście znów zobaczyć. – dodała.
- Cieszę się, że do siebie wróciliście. A mam takie pytanie. Czy widzisz tu Ansela?
- Nie.
- To dlaczego powiedziałaś „chcieliście”? – namalowałem w powietrzu niewidzialny cudzysłów.
- Bo chcieliście, a to, że go nie ma nie zmieni tego faktu.
- Jesteś bardzo mądra. – Matty pocałował ją. W tym momencie wrócił Ansel.
- Ross, ja przepraszam. – oznajmił.
- To może my zostawimy Was samych… - Caroline zawróciła z wózkiem i razem z Mattym zniknęła za drzwiami. Ja uśmiechnąłem się do Ansela.
- Wszystko okay. – przytuliłem go. – Zaśpiewasz mi coś?
- Jasne. – odparł i pocałował mnie w usta.

czwartek, 7 lipca 2016

(59) 15 - Pogrzeb

Ross wyszedł ze szpitala trzy dni później, akurat na pogrzeb Rikera. Bardzo rozpacza po stracie brata. Allison także nie trzyma się zbyt dobrze. Całe noce siedzi z Rydel i Stormie w salonie u Lynchów i modli się za Rika oraz płacze.

- Gotowi? – spytał Ansel.
- Tak. – oznajmiła Caroline i razem z Rossem zeszła do auta. Wsiedli i pojechali do Lynchów. Stamtąd zabrali resztę rodziny. Przyjechali na cmentarz. Riker leżał w trumnie na środku kostnicy. Był blady i zimny. Tylko jego grzywka wyglądała tak samo. Na szyi nadal miał łańcuszek z przywieszką R5.
- Żegnaj brat… - powiedział Ross i delikatnie dotknął dłoni Rika. Łzy spływały po jego twarzy. Następna podeszła Rydel.
- Bez Ciebie to już nie będzie ten sam świat, Rik. – nachyliła się nad nim i ucałowała w policzek. Odwróciła się od trumny i wtuliła w Ellingtona. Wtedy rozpłakała się na dobre.
- Mój kochany synek… Nadal nie wierzę, że już Cię z nami nie ma… - Stormie płakała nad trumną.
- On z nami jest. Duchem. – Mark przytulił żonę.

Gdy Riker był złożony w ziemi, wszyscy pojechali na stypę. Siedzieli przy stole i wspominali basistę R5. Wrócili do domu dopiero około 18.
- Jak się pani trzyma? – spytała Allison Stormie.
- Słabo. To był mój najstarszy syn… A Ty kochaniutka?
- Ja też. Ledwo się pobraliśmy, a już go straciłam. Odszedł w naszą noc poślubną…

Tymczasem Caroline położyła się spać, a Ansel postanowił porozmawiać z Rossem. Nienawidził jak jego ukochany był smutny.
- Jak się czujesz Rosser? – spytał czule.
- A jak mam się czuć? – spytał oschle. Ans objął go ramieniem. - Straciłem trójkę rodzeństwa. Została mi tylko siostra… Ale jakoś się trzymam. – odparł i wtulił się jeszcze mocniej.
- Rik był dla Ciebie wzorem, co nie?
- Tak. Był, jest i zawsze będzie. Zawsze mnie pocieszał, zawsze mi doradzał, zawsze mnie wspierał. Mówił takie mądre rzeczy… - wspominał.

czwartek, 30 czerwca 2016

(58) 14 - Tragiczny dzień

„Stormie”
Na ślubie Rikera myślałam, że teraz wszystko w końcu się ułoży. Ale tak się nie wydarzyło. To nie koniec tej tragedii. Około 5 nad ranem dostałam telefon od Caroline, że Ross trafił do szpitala. Jak najszybciej zebrałam rodzinę i pojechaliśmy do niego. Porozmawiałam z Rossem chwilę i wyszłam na korytarz. Zobaczyłam tam całą resztę całą zapłakaną i Rydel tulącą do siebie Allison.
- Tylko nie mówicie, że Rik… - nie dokończyłam, a Ryd już pokiwała głową. Usiadłam z drugiej strony Allison i przytuliłam się do niej. Także zaczęłam płakać. Straciłam już trzeciego syna.
- Jak tam Ross? – Allison przerwała ciszę.
- Lepiej. Na szczęście to nic poważnego i wypuszczą go za dwa dni.
- Chociaż jedno zmartwienie z głowy. – westchnęła Rydel i wróciła do płakania po Riku.

„Allison”
Tego samego dnia wybrałam się z Rydel i panią Stormie załatwić pogrzeb dla Rika.
- A na nagrobku proszę zrobić taki wizerunek… - oznajmiła Rydel i podała wydrukowane z Internetu zdjęcie Rikera z basem.
- Dobrze. To będzie dodatkowe 400$. – oznajmił.
Później wybrałyśmy kwiaty na trumnę, załatwiliśmy księdza, mszę, i poduszeczki do trumny.
- Myślę, że spodobałyby się mu te z niebieską oblamówką. – stwierdziła Delly. Może i miała rację, ale mi ciężko było słuchać o Riku.

„Ross”
Leżałem na szpitalnym łóżku i przysypiałem, kiedy do mojego pokoju wszedł Ansel.
- Ross, mam złą wiadomość. – oznajmił z smutną miną.
- Jaką?
- Riker nie żyje.
- Co? Jak to? Jak? – pytałem. Ans usiadł obok mnie i mocno przytulił. – To jest najbardziej smutny i tragiczny dzień mojego życia… - westchnąłem.

czwartek, 23 czerwca 2016

(57) 13 - Zawsze coś…

„Ansel”
Między mną a Rossem nie układa się najlepiej. Często się kłócimy. Przed chwilą dowiedziałem się od Caroline, że umawia się z jakąś laską. Czekam teraz na niego, bo musimy poważnie porozmawiać.
- Już jestem. - oznajmił Rosser, który właśnie wszedł do pokoju.
- Nie graj ze mną. Nie baw się. Przestań dłużej zwodzić mnie. Trudno mi jest wyczuć Cię. Mówisz tak potem nie. W końcu weź zdecyduj się. Zawsze coś, zawsze ktoś oj tam oj tam. Zawsze coś... - zaśpiewałem i ze wściekłością pchnąłem Rossa na szafkę. Ten uderzył głową o jej kant. Rozwalił sobie głowę i stracił przytomność. Dopiero gdy zobaczyłem krew dotarło do mnie co zrobiłem. Wezwałem pogotowie, które przyjechało dość szybko. Zabrali Rossa. Ja musiałem zostać i poczekać na Caroline.

„Caroline”
Wróciłam do domu około czwartej. Zobaczyłam zmartwionego Ansela siedzącego na kanapie w salonie.
- Co się stało? – zapytałam.
- Ross trafił do szpitala.
- Co? – była zszokowana.
- Pchnąłem go na szafkę i uderzył się głową o jej kant. Stracił przytomność i trafił do szpitala. Nie wiem co z nim, bo jeszcze tam nie byłem. Czekałem na Ciebie. – nawijał jak katarynka.
- Jedziemy! – krzyknęłam i zadzwoniłam po taksówkę. Przyjechała po 5 minutach. – Szpital w LA, prosimy. – rzuciłam, gdy siedzieliśmy w aucie.

„Ansel”
- Co z Rossem Lynchem? – spytałem panią w recepcji.
- A kim pan dla niego jest? – zapytała.
- Ja jestem jego mężem, a to jego córka. – odparłem.
- Dobrze. – powiedziała i wklepała coś w komputerze. – Jest nieprzytomny, stan stabilny. Znajdziecie go w sali 217.
- Dziękuję. – odpowiedziałem i ruszyłem z Car do odpowiedniej sali.
Młoda została na korytarzu i powiadomiła Stormie. Ja natomiast wszedłem do pokoju. Usiadłem na krześle obok łóżka Rossa i chwyciłem go za rękę. Głaskałem jego dłoń i mówiłem do niego czułym głosem.
- Przepraszam kochanie. Nie chciałem Ci zrobić krzywdy… To był impuls. Ja… Ja… Ja bardzo Cię kocham i wybaczę Ci tę zdradę. – w tym momencie blondyn otworzył oczy i popatrzał na mnie.
- Przepraszam, że Cię zdradziłem… - powiedział słabym głosem. – Chciałem by Caroline miała matkę, ale później uświadomiłem sobie, że jest szczęśliwa w takiej rodzinie jaką ma.
- A Ty jesteś szczęśliwy?
- Tak. I nie chcę tego psuć. – uśmiechnął się delikatnie.
- Kocham Cię Ross. – szepnąłem i pocałowałem go.
- Ja też Cię kocham. – odparł i ponownie złączył nasze usta w pocałunku.

czwartek, 16 czerwca 2016

(56) 12 - Ślub Rallison

„Riker”
W końcu nadszedł ten wyczekiwany przeze mnie i Allison dzień. Dzień naszego ślubu. Ceremonia przebiegła bez żadnych przeszkód. Wesele trwało w najlepsze. Szkoda tylko, że nie mogę pić alkoholu… Wszyscy tańczą i świetnie się bawią. Mama Stormie jest szczęśliwa, że ja ~ jej najstarszy syn w końcu ułożyłem sobie życie.
                                                                             
„Ansel”
Na godzinę przed tortem Caroline wyciągnęła mnie na taras.
- Jest coś co powinieneś wiedzieć. – oznajmiła.
- Co takiego?
- Ross ma kochankę. – powiedziała o swoim ojcu po imieniu. – Odebrał mnie kiedyś z nią ze szkoły. Jest to średniego wzrostu brunetka… - opowiadała.
- To ta sama, z którą już kiedyś mnie zdradził.
- Co!? – spytała zdziwiona. – Już kiedyś Cię zdradził? Jak on mógł? – Caroline zrobiła smutną minę.
- Też się zastanawiam jak on mógł… - westchnąłem. – Powiedz Rikowi, że źle się  czułem i pojechałem do domu, dobrze?
- Dobrze. – Car wróciła na salę weselną, a ja wezwałem taksówkę i pojechałem do domu.

„Caroline”
Podeszłam do wujka Rika.
- Ansel źle się czuł i pojechał do domu. – oznajmiłam.
- Sam? Tak przed tortem?
- Tak.
- A co takiego się stało? – spytał wuj.
- Dowiedział się o kochance Rossa.
- Co? Ross ma kochankę?
- Tak, ma.
- Szkoda mi Ansela. To taki fajny chłopak.
- Właśnie.

„Ross”
Opuściłem wesele przed drugą. Caroline została. Mama Stormie obiecała, że młoda dotrze bezpiecznie do domu. Wracałem do domu na pieszo zastanawiając się nad moim związkiem z Anselem. Nie doszedłem jednak do żadnych wniosków.

czwartek, 9 czerwca 2016

(55) 11 - Nadal Cię kocham

„Caroline”
Ostatnim czasem zastanawiałam się nad swoim życiem. Straciło sens w dniu rozstania się z Mattym. Posłuchałam Ansela i teraz tego żałuję. Z Lex nie jest tak kolorowo jak powinno. Postanowiłam się z nią rozstać i wrócić do Matty’ego. Podczas jednej z przerw w szkole podeszłam do niej.
- Słuchaj Lex… Jest taka sprawa… - zaczęłam.
- Jaka? – spytała.
- Ja chcę wrócić do Matty’ego. Rozstaniemy się w zgodzie?
- Jasne. – Lex uściskała mnie. – Zawsze wiedziałam, że go kochasz. – odparła ze śmiechem.

„Rydel”
Tydzień po wyrzuceniu mnie z domu, wróciłam tam po swoje rzeczy.
- Rydel, ja przepraszam… Wróć do mnie… - zaczął Ell od czasu kiedy weszłam do domu. – Proszę Delly… Ja nie potrafię bez Ciebie żyć… - błagał na kolanach. – Chcę, żebyś wiedziała, że nadal Cię kocham…
- Och Ell… - westchnęłam. – Oczywiście, że do Ciebie… - Ellowi zaświeciły się oczka. – Nie wrócę. – dokończyłam, a on smutny położył się na podłodze. – To był żarcik. – zaczęłam się śmiać.
- Serio? – spojrzał na mnie.
- Serio. – pomogłam mu wstać i pocałowałam go. – Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie.
- A Ty dla mnie. – Ell złączył nasze usta w długim i namiętnym pocałunku.
- To znaczy, że ja i Chris możemy tu wrócić? – spytałam, a Ell przytaknął głową.

„Ellington”
Tego samego popołudnia Rydel i Chris wrócili do domu. Zjedliśmy we trójkę kolację, a później graliśmy w gry na konsoli. Wieczorem, gdy Chris położył się spać, ja i Ryd poszliśmy się seksić do naszej sypialni.

„Caroline”
Następnego dnia po szkole chciałam porozmawiać z Mattym. Zrezygnowałam z tego pomysłu, bo zobaczyłam go obściskującego się z Patty. Jak on mógł!? Zapłakana ruszyłam do samochodu taty. Zatrzymałam się przed pojazdem i zobaczyłam jak ojciec całuje się z jakąś dziewczyną. Bez słowa wsiadłam na tyle siedzenie.
- Możesz jechać tato. – rzuciłam i ponownie zaczęłam płakać.
Pod domem Ross mnie wysadził i pojechał dalej. Ciekawe co to była za kobieta… Na razie nic nie powiem Anselowi.
- Hej. – rzuciłam niemrawo.
- Hej. Co się stało? – spytał.
- Matty… On… Jest… Z… Patty… - mówiłam po słowie, krztusząc się łzami.
- Przykro mi. Chodź się przytul. – oznajmił. Usiadłam obok niego i się wtuliłam.