czwartek, 31 grudnia 2015

(34) 10 - Nowy lokator

Kolejny dzień w LA zaczął się słonecznie. Caroline poszła do szkoły, a Ross i Ansel w spokoju, nieprzyłapani wstali i zjedli śniadanie. Zdążyli zrobić porządki, gdy do ich drzwi zapukała Maia. Ross wpuścił ją do środka i przyprowadził do Ansela.
- Maia z nami zamieszka. – oznajmił Ross.
- Co!? – krzyknął zdziwiony Ansel.
- M a i a  z  n a m i  z a m i e s z k a. – przeliterował blondyn.
- Co!? – powtórzył Elgort. – Myślałem, że po śmierci Laury nie umówisz się już z żadną… - dodał.
- To Laura nie żyje? – spytała Maia.                                                               
- Już 13 lat. – na samo wspomnienie pojedyncza łza spłynęła po policzku Rossa.
- Przykro mi. – przytuliła Rossa.
„Na pewno nie jest jej przykro…” pomyślał Ansel.

Popołudniu do domu, ze szkoły wróciła Caroline.
- Kto to jest? – spytała szeptem Ansela wskazując na Maię.
- Maia. Będzie z nami mieszkać.
- Co? – spytała zdziwiona.
- Ja też byłem w szoku i myślałem, że to żart, ale przecież dziś nie jest Prima Aprilis.
- Pomożesz mi pozbyć się jej z naszego domu? – zapytała z nadzieją Caroline.
- Oczywiście, że tak. – objął ją ramieniem i przyprowadził do kuchni.
- O, Caroline! Dobrze, że jesteś. – Ross pociągnął dziewczynę ze sobą w stronę Mai. – Poznajcie się. To moja córka Caroline, to moja przyjaciółka Maia, która z nami mieszka.
- Miło mi Cię poznać. – powiedziała Maia z udawanym uśmiechem.
- Jak mam się do niej zwracać? – zapytała Caroline.
- Jak myślisz Maia? – spytał Ross.
- Może mówić po imieniu. – odpowiedziała.

„Caroline”
Dopiero co ją poznałam, a mam już jej dość. Jeśli ojciec myślał, że zastąpi mi mamusię Lau to się pomylił. Pozbędę się tego babska z naszego domu, a wujek Ansel mi w tym pomoże.
Dziś jedzenie obiadu szło mi bardzo opornie. W jej towarzystwie nic mi nie smakuje. Wujek Ansel także męczył się z jedzeniem.
- Nie smakuje Wam obiad przygotowany przeze mnie? – spytała Maia.
- I to bardzo. – odpowiedziałam, a tata spiorunował mnie wzrokiem.
- Przepraszam Cię za nią. Bardzo tęskni za matką i bardzo nie lubi obcych kobiet w swoim domu. – tata Ross starał się załagodzić sytuację.
- Ross nie okłamuj jej. To jedzenie rzeczywiście jest ohydne. – powiedział wuj, za co oberwał z łokcia w bok. – A to za co było? – spytał. Tata tylko na niego spojrzał i wrócił do rozmowy z Maią.

„Ansel”
Ross chyba naprawdę się zakochał. Biedak. Widać, że ona to taka damulka ą, ę i, że nie kocha Rossa… Że chce jego kasy. Ale cóż ja na to zaradzę… Nic. Rosser i tak mnie nie posłucha. To nie jest ten sam chłopak, w którym się zakochałem…

--------------------------
Witajcie serdecznie!
Od teraz akcja zacznie się rozkręcać jeszcze bardziej co wiąże się z pomysłami Ansela i Caroline na pozbycie się Mai.
Nie wierzę, że dziś jest koniec roku... Minęło tyle czasu od pierwszego rozdziału... Całe 8 miesięcy... A to dopiero połowa tej historii ;)
Z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę Wam wszystkiego co najlepsze i co sobie wymarzycie! Trzymam też kciuki za Wasze 'Noworoczne Postanowienia' ;)
Pozdrawiam i do napisania już w Nowym Roku 2016!

czwartek, 24 grudnia 2015

(33) 9 - Powrót

„Ansel”
Wybrałem się z Caroline na lotnisko odebrać Rossa. Trasa minęła tak szybko…
- Ansel! Caroline! – krzyknął, rzucił bagaż i mocno nas przytulił.
- Też się cieszymy, że Cię widzimy, ale możesz już puścić. – powiedziałem. Od razu nas puścił, a ja zacząłem łapać oddech. – Nigdy więcej mnie tak nie tul. – oznajmiłem.
- Okay. Idziemy?
- Jasne. – pomogłem mu z walizkami.

Wróciliśmy do domu dopiero po godzinie, gdyż były straszne korki.
- Idę się rozpakować. – rzucił Ross i poszedł z bagażami na górę.
- Idę mu pomóc. – Caroline poszła za ojcem. Ja natomiast skierowałem się do kuchni i wyjąłem ciasto z lodówki. Ustawiłem je na stole, razem z talerzami, łyżeczkami i herbatką. Po około 15 minutach zjawił się Ross. Zjedliśmy ciasto, pogadaliśmy… Nim się obejrzeliśmy  było po 22.
- Idę do siebie. – oznajmiła Caroline.
- Okay. – odpowiedział jej Ross.
Zostaliśmy sami.
- Pamiętasz co Ci śpiewałem?
- Wiele utworów…
- Właśnie… A który najbardziej zapamiętałeś?
- Chyba ten, który zaśpiewałeś mi tego wieczora, kiedy spotkaliśmy się po długim czasie… - westchnął.
- Zaśpiewać jeszcze raz?
- A zaśpiewasz wszystkie?
- Oczywiście. – uśmiechnąłem się i zacząłem śpiewać. – Więc chodź na kolana i nie mów, że nie wypada… - zacząłem. Ross usiadł u mnie na kolanach. - Ołooł ajajajaj ołooł. Naj piękne dla mnie są oczy te oczy te, naj cudnie rusza się ciało twe ciało twe, naj słodki mają smak usta te usta te, najbardziej tylko chcę Ciebie chcę Ciebie chcę! Naj piękne dla mnie są oczy te oczy te, naj cudnie rusza się ciało twe ciało twe, naj słodki mają smak usta te usta te, najbardziej tylko chcę Ciebie chcę Ciebie chcę!  - Ross przerwał mi pocałunkiem.
- Chodźmy do sypialni… - szepnął. Byłem zszokowany, ale poszedłem z nim. Położyliśmy się na łóżku. Zaczęliśmy się całować.
- A Ty jesteś moim Lynchem, pragnę Ciebie bejbe. Prowokujesz, wiem co czujesz. Jesteś mą miłością, serca namiętnością, mym dotykiem, narkotykiem... – zaśpiewałem mu jak wcześniej wspomnianej nocy. Zdjąłem z niego koszulkę, a on ze mnie. Kolejne ubrania lądowały na podłodze, a my całowaliśmy się coraz namiętniej. W końcu zrobiliśmy to od dnia, w którym nakrył nas Andre.

-------------------------------
Witam Was serdecznie.
Mam nadzieję, że taki prezent (w postaci rozdziału) na święta się podoba ;)
Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział już za tydzień o stałej porze.
A teraz...

Z okazji świąt chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia,
zdrowych, wesołych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia,
dużo szczęścia i miłości,
samych sukcesów w pracy, szkole i twórczości.
Niech spełnią się wszystkie Wasze marzenia,
a smutki i żale nie mają znaczenia.

czwartek, 17 grudnia 2015

(32) 8 - Wolność mi zabrałaś

„Riker”
Seksiłem się właśnie z Vanni, gdy do mojego hotelowego pokoju wpadła radosna Vanessa.
- Rik, kochanie! – krzyknęła od wejścia. – Yyy… Co Ty tu robisz? – spytała wskazując na Vanni.
- Uprawiam seks z tym uroczym blondaskiem… - odpowiedziała i cmoknęła mnie w policzek. – A Ty kim jesteś i co tu robisz? – zapytała.
- Jestem jego żoną i przyjechałam go odwiedzić. – powiedziała wściekła.
- To może ja się ubiorę, pożegnam Vanni i pogadamy? – zaproponowałem.
- Okay. – usiadła na krzesło i czekała.
Po 5 minutach ogarnięty usiadłem naprzeciw Vanessy.
- Kobieto kochana, ej daj Ty mi żyć. Nie będę idealny, nie będę tego kryć. To moja natura, tak Bóg stworzył mnie. Bym spał do południa, a nocą bawił się… Wolność mi zabrałaś, kasy więcej chciałaś. Miłość to wymówka, Twoja gra. Słowa nic nie warte, wspólne noce, żarty… Teraz nie przepraszaj, żegnaj, bay… Wolność mi zabrałaś, kasy więcej chciałaś. Miłość to wymówka, Twoja gra. Słowa nic nie warte, wspólne noce, żarty… Teraz nie przepraszaj, żegnaj, bay…  - śpiewałem.
- Dość! – przerwała mi. – To Ty byłeś darmozjadem w tym związku!!! – wydarła się na mnie.
- Okay, okay… - starałem się ją uspokoić.
- Co okay!? Co!? – pytała.
- Wszystko okay. – uśmiechnąłem się.
- Wszystko będzie okay jak się rozwiedziemy! – krzyknęła i ruszyła do wyjścia. Chwyciła klamkę i już miała wyjść, ale obróciła się. – Spodziewaj się moich prawników. – dodała i wyszła.

„Ross”
Zadzwoniłem do Caroline i Ansela przez Skype'a. Stęskniłem się za nimi.
- Hej. – przywitałem się jak tylko odebrali połączenie.
- Hej. – odpowiedzieli.
- Jak tam w trasie? – spytała Caroline.
- Dobrze. Spotkałem swoją dawną przyjaciółkę, Rik wdał się w romans z prezenterką telewizyjną Savannah Latimer… - opowiadałem.
- To chyba fajnie. – powiedział Ans.
- A co u Was? – zapytałem.
- Świetnie. Dostałam 5 z chemii… - pochwaliła się młoda.
- To gratuluję. – uśmiechnąłem się.
- A wujek Ansel w końcu nauczył się gotować… - zaśmiała się Car.
- A upiecze ciasto na mój powrót?
- Oczywiście, że upiekę Rosser. – Ansel odezwał się w końcu po dłuższym czasie.
- Trzymam Cię za słowo. – odpowiedziałem. – Muszę kończyć. Za godzinę mam koncert.
- Powodzenia! – krzyknęli i zakończyli rozmowę. Ja natomiast wyszykowałem się na występ.

czwartek, 10 grudnia 2015

(31) 7 - Nie będziesz sama

„Ross”
Wróciliśmy do hotelu i zamówiliśmy jedzenie do pokoju na koszt Andre. Po 2 godzinach dostaliśmy nasze zamówienie, czyli indyka i winko. Każdy z nas wziął ile chciał i zabrał się za jedzenie. Przyznam szczerze, że warto było czekać tyle czasu.
- To ja już pójdę. - oznajmiła Vanni po posiłku.
- Zostań jeszcze trochę. - prosiła Delly.
- Zostanę, ale tylko godzinkę.
- Idziesz ze mną na taras? - spytał się jej Rik.
- Hmm... - zastanawiała się. - Tak. - odpowiedziała i udała się z Rikerem na taras.

„Riker”
Wyciągnąłem Vanni na taras, gdyż chciałem z nią pogadać i lepiej ją poznać. Później postanowiłem zabrać ją do siebie.
- Nie będziesz sama tej nocy kochana, bo ja do rana będę całował Cię... - zaśpiewałem jej. Zaśmiała się uroczo.
Po chwili byliśmy już nago na łóżku w moim hotelowym pokoju.

„Vanessa”
Stęskniłam się za moim Rikusiem, więc spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i poleciałam do niego pierwszym samolotem tam lecącym. Szybko odnalazłam jego hotel. Zapytałam w recepcji o R5 i natychmiast skierowałam się do pokoju 217. Siedział tam cały zespół oprócz Rika.
- Van! - Delly rzuciła się mi na szyję.
- Delly! - przytuliłam ją.
- Hej. - obok pojawiła się Maia.
- Hej. - odpowiedziałam i objęłam Maię serdecznie.
Następnie przywitałam się z chłopakami.
- Gdzie Rik? - spytałam.
- U siebie w 220. To jest pokój Rossa, 218 Rocky'ego, 219 Rylanda, a 221 mój i Ella. Maia ma pokój 345, a Andre 109. - mówiła Delly.- Dzięki. Pójdę do niego, bo się stęskniłam. - oznajmiłam i ruszyłam do wyjścia.

czwartek, 3 grudnia 2015

(30) 6 - Dziewczyna idealna

„Riker”
Pojechaliśmy do telewizji na wywiad. Ross oczywiście zabrał Maię.
Weszliśmy do studia. Zobaczyłem siedzącą na kanapie dziewczynę. Miała śliczne, długie, czarne włosy, karnację ciemniejszą niż inne dziewczyny, które poznałem. Jednym słowem... Cudo.
- Hej! Jestem Riker! - przywitałem się.
- Savannah Latimer, ale możesz do mnie mówić Vanni.

„Rydel”
Ledwo weszliśmy do studia, a Rik już podrywa prowadzącą. Jest taki nie wierny Van... Aż mi jej szkoda.
- Kicia, o czym tak rozmyślasz? - poczułam ciepły oddech Ella na swojej szyi.
- O różnych sprawach... - odpowiedziałam i pocałowałam Ella prosto w usta.
- R5 macie wejście za minutę! - usłyszałam zza pleców.

„Ross”
Po wywiedzie mieliśmy chwilkę przerwy, by się napić i zaraz wracamy zaśpiewać.
- Dziewczyno idealna woo, przepiękna nieznajoma woo, zupełnie nierealna woo, dzisiaj będziesz moja! - zaśpiewał Riker. Jak zdążyłem się zorientować śpiewał o Vanni.
- Skoro tak Ci się podoba, to jej to powiedz. - poradziłem Rikowi.
- On ma żonę. - przypomniała Rydel.
- Którą już nieraz zdradził. - wtrącił Ryland.
- Niech idzie. Najwyżej Van go zostawi. - powiedział obojętnie Rocky.
- Wołają nas. - oznajmił Ell.
Tak więc poszliśmy. Zaśpiewaliśmy „Smile” i pożegnaliśmy się. Wyszliśmy ze studia.
- Jedziemy? - spytałem.
- Zaraz. Muszę tylko coś zrobić. - rzucił Rik i zniknął za drzwiami.
Maia podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Od dawna chciałam Ci coś wyznać Ross. Kocham Cię. - wyszeptała.
- A ja nie jestem pewien swoich uczuć. - przyznałem szczerze. - Ale wiem jedno. - dodałem. - Chcę byś zamieszkała ze mną i stała się matką dla mojej 15 letniej córki Caroline.

„Maia”
Ross złożył mi ofertę, bym z nim zamieszkała. Ale nie chcę mieszkać z jego córką.
- No nie wiem Ross... Zaskoczyłeś mnie. - kłamałam. Wiedziałam o Caroline i domyślałam się czego będzie ode mnie oczekiwał.
- Proszę... - zrobił swoje szczenięce oczka.
- No dobra. Zgoda. - przytuliłam go.- Możemy jechać. - oznajmił Riker, który nagle wyszedł z budynku trzymając Vanni za rękę.