„Ross”
[…]
otworzyłem oczy i zobaczyłem… Ansela.
-
Witaj kochanie. – uśmiechnął się do mnie. Co on tu robi? Przecież we wtorek jego
pogrzeb. Przyjrzałem się mu uważnie. Wygląda jak żywy. – Nie cieszysz się, że
mnie widzisz? Moja niespodzianka się nie
udała? – spytał smutny.
-
Cieszę, cieszę… Ale jestem zdziwiony, że żyjesz. – wyciągnąłem akt zgonu i
pokazałem Elgortowi. – Widzisz?
-
Widzę, widzę… - wziął do ręki akt zgonu. – To chyba już nie jest potrzebne? –
spytał i nie czekając na odpowiedź podarł. Uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.
– Zmieniłeś się… I to strasznie… Schudłeś, posmutniałeś… A do tego twoje oczka
straciły ten blask. Ale nie martw się. Wróciłem i się Tobą zajmę. Znów będziesz
tym wesołym Rossem. – oznajmił i przytulił mnie do siebie. – Kocham Cię Ross… -
szepnął mi do ucha i pocałował w nie.
-
Kochanie, może opowiesz mi co się działo po tym jak Cię zabrali z domu do
kostnicy? – spytałem.
-
Jasne. To było tak… - rozpoczął opowieść w swój typowy sposób. – Zasnąłem w
twoich ciepłych ramionach, a obudziłem się w zimnej kostnicy. Ty paskudo! Jak
mogłeś mnie tam oddać!? Jak!?
-
Lekarz uznał, że nie żyjesz, dlatego Cię oddałem.
-
Mniejsza z tym. Tak więc obudziłem się w zimnej kostnicy. Wstałem z trumny i
ruszyłem do wyjścia. Po drodze przestraszyłem panią sprzątaczkę i pana
grabarza. Gdy dotarłem tutaj wystraszyłem Rydel. Następnie skierowałem się do
Ciebie. Bałem się twojej reakcji, ale się przełamałem. Bo w końcu jesteś moim
Lynchem, jak to Ci śpiewałem tamtej nocy tuż przed tym jak chciałeś mnie otruć!
– wykrzyknął. Przeraziłem się skąd on to wie.
-
Kto Ci powiedział, że chciałem Cię otruć?
-
Delly. – powiedział ze spokojem. – Czy to prawda?
-
Ttt… Tak!
-
Dlaczego? Nie kochasz mnie już?
-
Kocham… Przepraszam. Byłem głupi… - mówiłem skruszony wcale tak nie myśląc. – Teraz tego żałuję… - brałem go
na litość. Nie chcę by media się o tym dowiedziały.
-
Już dobrze Rosser. – cmoknął mnie w policzek. - Nie jestem zły. Po prostu
chciałem to wyjaśnić. Między nami wszystko jest okay. – uśmiechnął się do mnie.
– Wszystko jest okay. – powtórzył.
-
To świetnie, ale teraz muszę zbierać się do pracy. – oznajmiłem i wstałem z
łóżka.
Zabrałem
kilka rzeczy na przebranie i ruszyłem do łazienki. Szybko się ogarnąłem i
zszedłem na śniadanie. Zjadłem dwa omlety i wyszedłem do pracy. Po drodze
zastanawiałem się co powiedzieć Laurze. „Sorry Lau, ale Cię rzucam, bo mój mąż
wrócił zza grobu.”? Nie to odpada. Nie jest zbyt miłe i delikatne. Nawet się
nie zorientowałem kiedy znalazłem się na planie. Lau czekała na mnie przy
drzwiach.
- Dzień dobry kochanie. – cmoknęła mnie w
usta.
-
Dla kogo dobry, dla tego dobry. – mruknąłem pod nosem i ruszyłem do garderoby.
Laura oczywiście za mną.
-
Co się dzieje Ross? – spytała.
-
Nic takiego. – powiedziałem podniesionym tonem.
-
Rozumiem, że twój mąż umarł, ale nie wyładowuj swoich złości na mnie. – mówiła
spokojna i opanowana.
-
Przepraszam. Po prostu nie radzę sobie z tym wszystkim. Niby umarł, ale żyje.
Przyszedł dziś rano.
-
To mi niespodzianka. - rzuciła niezainteresowana.
-
Tylko tyle mi powiesz? – spytałem. Myślałem, że mi pomoże, a ona jest wobec
mnie obojętna!
-
A co mam powiedzieć?
-
Nie wiem. Np. przykro mi, ale musimy się rozstać?
-
Nie musimy Ross. Możemy. Przecież nikt nie zabroni Ci mieć kochanki.
-
Nie zabroni, ale to jest nie fair w stosunku do Ansela.
-
A co mnie Ansel obchodzi!? – podniosła ton. – I dlaczego ja miałam z Tobą
zerwać!? W końcu to Ty masz męża, którego nie doceniasz! To Ty powinieneś ze
mną zerwać skoro „musimy”! – namalowała w powietrzu cudzysłów.
-
Skoro tak stawiasz sprawę to… - przeciągnąłem. – Zrywam z Tobą! – krzyknąłem i
zamknąłem się w swojej garderobie.
To
nie miało być tak! Miałem być szczęśliwy u boku pięknej żony, mieć dużą gromadę
dzieci… Tworzyć „Raurę” jak to Kevin nazywa… Ale jak zwykle musiałem wszystko
skopać. Po co pozwoliłem wtedy Anselowi się do nas dołączyć? Po co tyle
wypiłem? I co najważniejsze. Po co dałem zaciągnąć się do Urzędu Stanu
Cywilnego!? I dlaczego podpisałem te papiery!? Chwila… Wiem dlaczego. Bo byłem
pijany i nie wiedziałem co robię. To wszystko tylko zrujnowało mi życie. Teraz
już nigdy nie będę szczęśliwy, bo ją straciłem. Straciłem na zawsze… A po za
tym muszę męczyć się z Anselem. Chyba gorszego życia mieć nie mogę.
--------------------------------
Witam Was serdecznie!
Spodziewaliście się, że to Ansel i, że Raura się rozstanie?
A tak po za tym...
Jak Wam mijają wakacje?
Ja wyjeżdżam w sobotę rano nad morze na kilka dni.
Pozdrowionka, udanego wypoczynku i do napisania <3
Ansel zmartwychwstały jest :) Hahaha... Czekałam na to!
OdpowiedzUsuńMęczyć się z Ansem - to niemożliwe.
On jest taki słodki i zabawny #DiscoAns
I jeszcze się dziwi, że Ross posmutniał ;)
Wakacje - kto ma ten ma. Ja wracam do pracy :)
Aha i dobrze, że Ross zerwał z Lau. Ma takiego super męża i go nie docenia.
Pozdrawiam :)
On żyje ;-;
OdpowiedzUsuńWow...
To aż śmieszne :P
Ale rozdział świetny xD
Ja nareszcie mam wakacje xD
To znaczy chyba :D
Dowiem się dopiero koło niedzieli :D
No ale...
Pozdrawiam :)
Ross ma zaburzenia psychiczne, raz szczęśliwy, raz smutny. Poza tym zamiast wpisać w orientacji 'biseksualny' raz jest 100% hetero, raz 100% homo. I to kobiety są niezorganizowane.
OdpowiedzUsuńJeśli pamiętasz Levia i Erena to ostatnio był taki komiks kiedy strażnik (który ma zresztą manię wąchania innych i dziwnego uśmiechania się) mówi o Erenie 'pachnie jak kobieta podczas miesiączki'. Może Lynch ma to samo...
Wiedziałam, że zmartwychwstanie ^^
Widzę, że jest tu fanka Shingeki no kyojin :D
UsuńKapral Levi :3