czwartek, 26 maja 2016

(53) 9 - Areszt

Kilka dni później do drzwi rodziny Lynch zawitali policjanci.
- Panie Rocky Lynch jest pan zatrzymany pod zarzutem zabójstwa Rylanda Lyncha. – powiedział jeden z nich. Drugi tymczasem zakuł Rocky’ego w kajdanki. Wyprowadzili go do radiowozu i zawieźli na komendę. Przesłuchali go i zamknęli w celi. Przyznał się do zarzucanego mu czynu.

Tego też dnia Savannah Hudson została aresztowana. Trafiła do celi w tym samym areszcie co Rocky, ale po przeciwnej stronie.
- Mam tego dość. – oznajmił Lynch.
- Ja też. – odpowiedziała mu dziewczyna.
- Nie siedziałabyś tu, gdybyś nie zabiła mojej Alexy! – podniósł ton.
- A Ty gdybyś nie zabił mojego Ryrego! – odkrzyknęła.

Następnego dnia rano Rydel wybrała się z Allison do sklepu z sukniami ślubnymi, by jej doradzać.
- Ta nie... Ta też nie… - Ryd komentowała każdy wybór Holker. – Ta jest idealna! – krzyknęła na ostatnią sukienkę. – Kupujemy ją!
Kolejnym punktem wycieczki Rydel i Allison był sklep obuwniczy, a następnie fryzjer, kosmetyczka itd.

Niecały tydzień po aresztowaniu Rocky dostawał w głowę.
- Głodny jestem… - powtarzał w kółko. W pewnym momencie włożył łeb między kraty i nie mógł go wyciągnąć. Gdy przyszedł strażnik zobaczył Lyncha i zawołał pomoc. Próbowano rozciąć kraty, ale niestety Rocky tak się kręcił, że obcięto mu głowę.
Następnego dnia rano Sav zrobiła to samo.

Tego popołudnia Stormie dostała do domu dwa kolejne akty zgonu.
- Mark trzymaj mnie… - powiedziała i pokazała mu kartki. – Straciłam kolejnego syna… Już drugiego… - zalała się łzami.

czwartek, 19 maja 2016

(52) 8 - Decyzja

„Ross”
Dwa dni po wypuszczeniu Sav ze szpitala pojechałem razem z Anselem i Caroline na pogrzeb Rylanda i Alexy.
- Nie smuć się już… - Ans objął mnie ramieniem.
- Ty nic nie rozumiesz! Nie straciłeś brata! – krzyknąłem na niego i potrząsnąłem nim.
- Idziecie już do kostnicy? – spytała Car.
- Tak. – otarłem twarz z łez i wysiadłem z auta. – Zostajesz? – spytałem.
- Zaraz przyjdę. – odparł Ans.
- Okay. – rzuciłem i razem z córką ruszyłem do kostnicy. Przed budynkiem stali rodzice. Podszedłem do mamy i się przytuliłem. Nie potrzebowaliśmy słów.

„Ansel”
Siedziałem w samochodzie jeszcze pięć minut rozmyślając o mnie i Rossie. Przez ostatnie wydarzenia bardzo się od siebie oddaliliśmy. Spojrzałem na zegarek.
- Pora iść. – powiedziałem sam do siebie. Zamknąłem samochód i ruszyłem do kostnicy. Wszedłem do budynku i zobaczyłem zapłakanego Rossa nad trumną brata. Dopiero teraz dotarło do mnie co on musi przeżywać. Całą ceremonię stałem przy samym wyjściu, z dala od Rossa.

„Caroline”
Po ceremonii pogrzebowej na cmentarzu pojechaliśmy do restauracji na stypę. Wszyscy siedzieli przy stole i jedli w milczeniu. Około 17 było już po wszystkim. Wróciliśmy do domu. Byłam zmęczona więc poszłam do siebie. Położyłam się na łóżku. W pewnym momencie usłyszałam rozmowę taty i Ansela.
- Przepraszam, ale jeśli tak ma wyglądać nasz związek to chyba lepiej jeśli się rozstaniemy. – mówił poważnie Ansel.
- Co Ci nie odpowiada? – pytał się mój ojciec.
- Wszystko.
- Skoro tak, to się wyprowadź! – tata Ross trzasnął drzwiami i po chwili zjawił się w moim pokoju. – Słyszałaś wszystko? – spytał, a ja tylko pokiwałam głową na tak. Tata opadł na łóżko i przytulił się do mnie.
- Przykro mi. – powiedziałam i pocałowałam tatę w policzek.

„Riker”
Wróciłem z Allison do domu. Usiedliśmy do kolacji.
- Przemyślałem sobie wszystko i podjąłem decyzję. – oznajmiłem. – Weźmiemy ślub.
- Serio!? – spytała niedowierzając.
- Serio. – przytuliłem ją.
- Jesteś cudowny. – cmoknęła mnie w policzek.

„Ansel”
Przeanalizowałem wydarzenia z dzisiejszego dnia i doszedłem do wniosku, że źle postąpiłem. Czekałem na Rossa w sypialni chyba do 22.
- W końcu jesteś. – powiedziałem.
- A co? Stęskniłeś się? – pytał oschle.
- I to bardzo.
- Czyli jednak nie chcesz się rozstawać?
- Nie chcę. I przepraszam za swoje dzisiejsze zachowanie…
- Jest okay. – przytulił mnie. – Wszystko jakoś się ułoży.

czwartek, 12 maja 2016

(51) 7 - A ty daj…

„Rydel”
Weekend minął szybko. W poniedziałek rano wróciłam do pracy. Czytałam dzieciom, rysowałam i śpiewałam z nimi… Gdy była przerwa obiadowa szef zawołał mnie do swojego gabinetu.
- Rydel… - powiedział i podszedł bliżej.
- O co chodzi dyrektorze? – zapytałam.
- O nic związanego z pracą… - zaczął. – Jesteś naprawdę śliczna… - pogłaskał mnie po twarzy. – A Ty daj daj daj swoje usta jeszcze raz. A Ty serce weź i pokochaj mocno tak. A Ty daj daj daj wszystko co najlepsze mi. Nie zapomnę Cię, bo Ty kradniesz moje sny. A Ty daj daj daj swoje usta jeszcze raz. A Ty serce weź i pokochaj mocno tak. A Ty daj daj daj wszystko co najlepsze mi. Nie zapomnę Cię, bo Ty kradniesz moje sny. – zaśpiewał i pocałował mnie namiętnie.
- Hernan. – westchnęłam i usiadłam na biurko. Hernan zabrał z niego wszystkie papiery i zabrał się za zdejmowanie ze mnie ubrań. Ja również zaczęłam go rozbierać. Seksiliśmy się na biurku, gdy nagle w drzwiach stanął dyrektor generalny.
- Hernan! – krzyknął wściekły. – Ubieraj się i to szybko, bo Cię zwolnię. – nakazał. – I Ty blondyneczko też. – dodał. – Jeszcze jeden taki numer to wylatujesz. Zrozumiałeś?
- Tak szefie. – odparł przestraszony szybko ubierając kolejne części garderoby.
- Takie rzeczy w pracy wyprawiać… - westchnął generalny pod nosem i wyszedł.
- Będą kłopoty? – zapytałam.
- Nie dla Ciebie Delly. – cmoknął mnie w policzek. – Wracaj do pracy, a ja porozmawiam z szefem. Jakoś sobie poradzę.
- Okay. – zapięłam ostatni guzik od bluzki i wyszłam z jego gabinetu. Poszłam do stołówki i dosiadłam się do Chrisa. – Wysłuchaj mnie proszę… - zaczęłam. – Ja bardzo chciałabym się z Tobą zaprzyjaźnić, a nawet zostać twoją drugą mamą. Wiem doskonale, że nie zastąpię Ci twojej, ale chcę dać Ci chociaż trochę miłości i rodzinnego ciepła. Co Ty na to?
- Zgoda. – przytulił się do mnie.

„Rocky”
W końcu postanowiłem porozmawiać z Rylandem. Zaprosiłem go na wypad na łąki za LA. Jechaliśmy i słuchaliśmy głośnej muzyki. Na miejscu rozłożyliśmy sobie piknik i gadaliśmy jak za dawnych czasów.  Gdy zaczęło się ściemniać zacząłem temat, o którym zamierzałem z nim pogadać od samego początku.
- Dlaczego zrobiłeś to z Alexą? Dlaczego? – pytałem.
- Zrobiłem to celowo. W moim związku nie układało się najlepiej, więc chciałem by w twoim było tak samo. – odparł dumny z siebie.
- Jak mogłeś to zrobić!? Jak!? – krzyczałem. Wyjąłem z koszyka na jedzenie nóż i zasztyletowałem Ryrego. Gdy padł na ziemię szybko zwinąłem piknik i odjechałem jak najszybciej.

„Savannah”
Pojechałam odebrać Alexę od fryzjera. Jechałyśmy okrężną drogą, gdyż w centrum były okropne korki.
- Dlaczego przespałaś się z moim Rylandem? – zapytałam.
- On chciał. – odparła.
- A dlaczego ukrywasz przed wszystkimi, że będziesz miała z nim dziecko?
- Sama już nie wiem… - westchnęła.
- Nie kłam Alexa. – byłam wściekła.
- Ale ja nie kłamię. – broniła się.
- Wiesz, że przeprosiny teraz nic nie zdziałają? – spytałam retorycznie.
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo… - przeciągnęłam i specjalnie wjechałam w drzewo. „Żegnaj Alexa…” powiedziałam w myślach.

--------------------------------
Dzień dobry!
No może nie taki dobry, bo w rozdziale mamy dwa nieszczęśliwe wypadki i romans Delly...
Dzisiaj jeden z moich idoli (tu na blogu się nie pojawił)... Więc mam powody do radości, mimo siedzenia w szkole do 13:25...
Pozdrawiam Was serdecznie, zapraszam na moje pozostałe blogi i do napisania ;)

czwartek, 5 maja 2016

(50) 6 - Kochaj mnie…

„Ross”
Obudziłem się rano w ramionach Ansela. Niby tyle czasu jesteśmy razem, ale nadal się do niego nie przyzwyczaiłem. W pewnym momencie Ans otworzył oczy i zaspany spojrzał na mnie.
- Kochaj mnie tak normalnie, nieuleczalnie, niepowtarzalnie kochaj mnie. Darz mnie miłości, swą namiętnością, swoją radością. Kochaj mnie. Tak normalnie, nieuleczalnie, niepowtarzalnie kochaj mnie. Darz mnie miłości, swą namiętnością, swoją radością. Kochaj mnie. Ouooo… Kochaj mnie. Ouooo… Kochaj mnie. Ouooo… Kochaj mnie! Ouooo… Kochaj mnie tak normalnie. Kochaj mnie nieuleczalnie. Kochaj mnie, w miłości trwaj, a wspólnie zaliczymy raj. Ouooo…. Uooo… Ouooo… Uooo… Kochaj mnie… - zaśpiewał. Ja tylko się uśmiechnąłem i cmoknąłem go w policzek.

„Caroline”
Całą noc rozmyślałam nad słowami Lex. Może rzeczywiście powinnyśmy spróbować? Zeszłam do kuchni, zjadłam śniadanie, zostawiłam ojcu karteczkę i wyszłam z domu. Skierowałam się do domu przyjaciółki. Zapukałam do drzwi, a po chwili zobaczyłam w nich zaspaną kumpelę.
- Car, co Ty tu robisz tak wcześnie w sobotę? – spytała ziewając.
- Chciałam porozmawiać. Mogę wejść?
- Tak. – wpuściła mnie do domu. – Usiądź w salonie i poczekaj, a ja się szybko ogarnę.
- Okay. – odpowiedziałam i usiadłam na kanapie. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie wiszą jakieś obrazy, stoją rzeźby lub trofea. Na centralnej ścianie jest zrobiona fototapeta ze zdjęciem rodziny.
- Już jestem. – Lex usiadła obok. – O czym chciałaś pogadać?
- Przemyślałam sobie wszystko i… Chcę być twoją dziewczyną.
- Serio? – nie dowierzała.
- Serio. – odparłam i pocałowałam ją w usta. – Ale jest jeszcze jedna rzecz. Przed moim ojcem będę udawać, że wszystko jest okay i, że nadal jestem z Mattym. Okay?
- Okay. – przytuliłyśmy się. – Zostaniesz na śniadanie?
- Już jadłam, a po za tym będę musiała wracać. Mam jechać z ciocią Delly do sklepu.
- Dobra. To do zobaczenia. – cmoknęła mnie w policzek.
- Do zobaczenia. – odparłam i opuściłam jej dom.

„Riker”
Ta noc była fatalna. Cały czas coś mnie bolało, a na dodatek Allison chrapała. Niewyspany szedłem do kuchni i usiadłem przy stole.
- Hej kochanie. Dlaczego tak chrapałaś? – rzuciłem od wejścia.
- Ja? Ja nie chrapię. Chyba coś zmyślasz… - próbowała się wykręcić.
- Nie zmyślam. – zacząłem się z nią droczyć.
- A właśnie, że tak.
- A właśnie, że ni… - nagle zemdlałem. Ocknąłem się dopiero po chwili. – Gdzieee jaaa jeeeestem? – mówiłem niewyraźnie.
- W domu, w swoim łóżku.
- Aaaa cooo sieeee staaało? – wybełkotałem. Nie miałem na nic siły.
- Zemdlałeś. – oznajmiła spokojnie. – Masz. – podała mi lekarstwo. Wziąłem je niechętnie.
- Dziękuję. Już lepiej. – powiedziałem dość wyraźnie.
- To się cieszę. Zrobię Ci śniadanko i przyniosę tutaj. Nie ruszaj się, dobrze? – spytała, a ja tylko przytaknąłem. Wyszła z pokoju i wróciła dopiero po 15 minutach. – Przepraszam, że tak długo, ale masełko było za twarde by je rozsmarować. – rzuciła ze śmiechem.

- Nic się nie stało. – wziąłem od niej jedzenie i szybko je zjadłem.

-----------------------------
Witajcie!
Jak widzicie z Rikerem niezbyt dobrze, za to sytuacja Ransela jakoś się poprawia.
Wyobrażacie sobie, że do końca tylko 10 rozdziałów? Strasznie się do tego bloga przyzwyczaiłam, a nowy w tym paśmie nawet zdania jeszcze nie ma... No ale cóż... 10 tygodni to jeszcze sporo.
Podróż do Warszawy była udana, a oto kilka zdjęć:


Pozdrawiam i zapraszam na next za tydzień <3