czwartek, 28 stycznia 2016

(38) 14 - To było niemiłe…

„Caroline”
Ross i Maia wrócili do stołu i ponownie zabraliśmy się za jedzenie. W chwili, gdy Maia była pochłonięta w rozmowie z Rossem, przywiązałam jej końcówkę obrusa do paska od sukienki.
- Wznieśmy toast za przyszłą parę młodą. – oznajmił wujek Ansel i nadal siedząc, podniósł do góry kieliszek z winem. Ja, Ross i Maia także je wznieśliśmy. Stuknęliśmy się lekko kieliszkami i popiliśmy po łyku. Ten jeden łyk wystarczył, by Maia musiała wstać.
- Przepraszam na chwilę, muszę iść do toalety. – oznajmiła i poderwała się z miejsca. W tym momencie wszystko z hukiem wylądowało na podłodze, a Maia zorientowała się, że ma obrus przywiązany do paska od sukienki. – Przepraszam Was bardzo. – spojrzała wystraszona. Widać było, że myśli, iż jest to jej wina.
- Nic się nie stało… Zaraz to posprzątamy. – powiedział spokojnie tata Ross.
Maia już trochę spokojniejsza udała się do toalety, a my we trójkę zaczęliśmy sprzątać cały bałagan.
- To było niemiłe… - zaczął tatuś. – Musicie powiedzieć jej prawdę i przeprosić.
- Ale tato… - jęknęłam.
- Nie ma żadnego „ale”. - powiedział stanowczo malując niewidoczny cudzysłów.
- Ale Maia sobie zasłużyła. – wujek stanął w mojej obronie.
- Przesadzacie. – nadal był stanowczy. – Wy to sprzątnijcie i idźcie do siebie, a ja porozmawiam z Maią. – udał się w kierunku toalety. Spojrzeliśmy na siebie z wujkiem i zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra robota Car. – wuj Ans przybił mi piątkę.
- Dobra robota Ans. – przytuliłam go, a następnie wróciłam do sprzątania.

„Maia”
Tego już za wiele. Najpierw sól w herbacie, potem spaghetti na nowej sukience, a na koniec numer z obrusem i środkiem przeczyszczającym. Jak ja ukatrupię tą młodą i tego Elgorta, to nawet więzienie będzie nagrodą.
- Wszystko okay Maia? – spytał Ross przez drzwi.
- Tak okay. – skłamałam.
- Przepraszam Cię za nich… - nadal mówił przez drzwi. – Może w ramach przeprosin pojedziemy na weekend? – zaproponował.
- Bez Caroline i Ansela? – zapytałam.
- Bez nich. Tylko my dwoje.
- Zgoda. Zarezerwuj coś dla nas, a ja zaraz do Ciebie dojdę. – odpowiedziałam, ale to „zaraz” trwało ponad godzinę.

„Ansel”
Szczęśliwy i zadowolony z siebie położyłem się do łóżka. Wiedziałem, że to co zrobiliśmy jest tylko na chwilę, więc zacząłem obmyślać kolejny plan. Wymienialiśmy się z Caroline pomysłami w SMS-ach. Pisaliśmy tak do 2 w nocy, aż w końcu zmęczony zasnąłem z komórką w ręce.

------------------------------
Witajcie serdecznie!
Kolejny już rozdział... Kolejne 'żarty' Ansela i Car... Cóż tu wiele pisać...
Pozdrawiam i do napisania <3
P.S. Wpadnijcie proszę na: http://fall-back-in-love.blogspot.com, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.

czwartek, 21 stycznia 2016

(37) 13 - Kolacja zaręczynowa

„Caroline”
Nie byłam głodna, więc tylko napiłam się wody. Usiadłam przy stole z zamiarem szczerej rozmowy z ojcem, ale niestety w tym momencie wróciła Maia i mi przeszkodziła.
- To ja pójdę odrobić lekcje. – rzuciłam i poszłam do siebie. Ani ojciec ani Maia nawet nie zwrócili na to uwagi. Odrobiłam lekcje i poszłam pogadać z Anselem.
- O co poszło? – spytałam prosto z mostu.
- O ślub… - odpowiedział i smutny opadł na łóżko. – Kompletnie olewa to co mówimy… Musi przekonać się na własnej skórze…
- Właśnie. – usiadłam na skraju łóżka. – Ale… - zaczęłam. - Możemy zrobić coś by Maia od niego odeszła… - uśmiechnęłam się.
- Masz jakiś plan?
- Tak. Najpierw… - zdradziłam mu mój plan na dziś wieczór.

„Maia”
Mieszkam u Rossa ledwo ponad tydzień, a już mam dość. Nie wiem jak przeżyję dziś wieczór…
Szykowałam się w swoim pokoju, kiedy przyszła tam Caroline.
- Pomóc Ci w czymś? – zapytała.
- Możesz mi pomóc z makijażem. – usiadłam na krześle przy toaletce i pokazałam młodej co gdzie jest.
Robiła mi makijaż ponad półgodziny, więc spodziewałam się czegoś naprawdę ekstra, naprawdę wyjątkowego lecz gdy spojrzałam w lustro aż się przeraziłam.
- Co to jest? – spytałam mając na myśli makijaż.
- Najnowszy trend. – uśmiechnęła się niewinnie. – Idę się szykować. – dodała i wyszła z pokoju. Ja wpatrywałam się w lustro jeszcze przez chwilę, a następnie dokładnie zmyłam cały make-up. W sumie po Caroline mogłam się tego spodziewać…

„Ansel”
Caroline wpadła do mnie do pokoju.
- Umalowałam ją jak klauna. – oświadczyła ze śmiechem i padła na łóżko. – Teraz kolej na Ciebie. Wiesz co masz zrobić.
- Wiem… A Matty już gotowy?
- Tak. Czeka na znak.
- Świetnie. Bierzmy się do roboty. – ruszyłem do wyjścia, a młoda za mną.
Zeszliśmy do jadalni i zasiedliśmy wszyscy razem do stołu. W pewnym momencie czajnik zagwizdał.
- Ja pójdę zalać. – oznajmiłem. – Maia, ile łyżeczek słodzisz herbatkę? – zapytałem.
- Dwie. – odpowiedziała.
Reszty się nie pytałem, gdyż mieszkam z nimi 13 lat. Ruszyłem do kuchni i zalałem herbaty. Osłodziłem herbatę swoją, Rossa i Caroline, a Mai wyspałem dwie łyżeczki… Soli. Zadowolony wróciłem do jadalni z tacą. Każdemu postawiłem odpowiednią szklankę, a następnie wyniosłem tackę z powrotem . Usiadłem do stołu. Jedliśmy przepysznego kurczaka. Maia spoglądała na nas niepewnie jakby bała się, że znów ktoś napluje jej kurczakiem w oko. Ma traumę do tej potrawy od wczorajszego obiadu u rodziców Rossa.
- Fuu… - skrzywiła się. – Co to jest? – zapytała pokazując na herbatę.
- Przepyszna herbatka. Coś Ci nie pasuję? – zapytałem ze śmiechem.  Po prostu nie mogłem się powstrzymać widząc jej minę.
- To nie smakuje jak herbatka z cukrem tylko jak z solą. – powiedziała wściekła.
- Przepraszam. Musiałem pomylić pojemniki. – zrobiłem niewinną minę i mrugnąłem okiem do Car.

- Mogłem je opisać… - westchnął Ross. – Wróćmy do jedzenia. – dodał i wszyscy znów zabrali się za jedzenie kurczaka. Następnie ja poszedłem po spaghetti, a młoda wysłała pod stołem SMSa do swojego chłopaka. Gdy wróciłem do jadalni ze wcześniej wspomnianym daniem, niby przypadkiem zwaliłem jedną porcję na Maię. Dziewczyna wybiegła do łazienki. W tym samym momencie zadzwonił telefon Rossa, który od razu poszedł do innego pomieszczenia odebrać połączenie. Korzystając z okazji, że zostaliśmy z Car we dwoje dosypałem Mai środek przeczyszczający do wina. Gdy oboje wrócili do stołu, nasza dwójka siedziała jak aniołki…


-------------------------------
Witam serdecznie!
I teraz się akcja rozkręca...
Jak myślicie, co jeszcze wymyślą Caroline i Ansel? I jak to wszystko się skończy?
Pozdrawiam, czekam na wasze odpowiedzi, zapraszam na nowego bloga (fall-back-in-love.blogspot.com) i do napisania <3

czwartek, 14 stycznia 2016

(36) 12 - Kłótnia

Dzień w LA zaczął się tak jak zawsze. Poranne słońce obudziło mieszkańców, którzy niechętnie wybierali się do pracy, do szkoły, na zakupy…

Caroline jak zwykle w poniedziałek szła do szkoły na 8 rano i zaczynała lekcją WF-u. Po wczorajszych wydarzeniach była bardzo rozkojarzona. Podczas rozgrzewki trzy razy potknęła się o własne, źle zawiązane sznurówki. Później podczas gry w hokeja ciągle podawała krążek do przeciwnej drużyny zamiast do swojej. Po lekcji została zatrzymana przez nauczyciela.
- Caroline co się dziś z Tobą dzieje? Zawsze byłaś najlepsza z WF-u, a dziś co? – zadawał jej pytania. Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć. – Caroline, odpowiedz kiedy się Ciebie pytam. – nauczyciel był wyraźnie zdenerwowany.
- Mój tata chce ponowie wziąć ślub… - odpowiedziała w końcu.
- I dlatego nie możesz się skupić na lekcji?
- Tak. Wczoraj oznajmił to wszystkim podczas obiadu i od tego czasu zastanawiam się co mam zrobić, by do tego ślubu nie dopuścić… - opowiadała.
- Porozmawiaj z tatą. Może pomoże.
- Ma Pan rację. Dziękuję. – odpowiedziała i poszła do szatni.

Tymczasem Ross wybrał się z Anselem do sklepu. Chodzili między półkami i wkładali potrzebne rzeczy do koszyka.
- Zupełnie nie rozumiem twojej decyzji Ross… - zaczął Ansel. – Dlaczego chcesz za nią wyjść skoro masz mnie? – zapytał.
- Chcę by Caroline miała matkę i tyle. – odpowiedział jakby to było oczywiste.
- Ale Caroline nie chce matki. Słyszałeś jak to mówiła czy raczej ją olałeś? – spytał pretensjonalnym tonem Ans.
- Co z tego, że ona nie chce? Co? – zapytał Ross podnosząc głos.
- Czyli zdanie twojej córki nic Cię nie obchodzi? – powiedział pytająco Elgort.
- Nie jest dorosła, czyli musi się mnie słuchać i nie ma co ze mną dyskutować. – odpowiedział stanowczo i włożył do koszyka dwa kartony soku.
- Wolisz, żeby uciekła z domu? – Ansel nie dawał za wygraną.
- Nie ucieknie. A nawet jeśli to policja ją zatrzyma. – rzucił obojętnie.
- Może mi jeszcze powiesz, że lepiej byłoby gdybym się nie wtrącał!? A może każesz mi się wyprowadzić!? – Elgort zaczął krzyczeć na Rossa w sklepie.
- Spokojnie Ans. Nie wyprowadzaj się, ale też nie wtrącaj się w wychowanie Caroline.
- Jak mam się nie wtrącać!? Opiekowałem się nią, tłumaczyłem jej wszystko jak Ty chodziłeś na panienki z Rikerem! – wykrzyczał blondynowi prosto w twarz. Rossa aż zatkało. Ansel nigdy tak do niego nie mówił.
- Sam zrobię zakupy. Ty idź już do domu i posprzątaj. – odpowiedział Lynch i zostawił Ansela pośród tłumu gapiów.

„Ross”
Ansel przegiął. Takie rzeczy w sklepie wykrzykiwać. Na szczęście to jego wzięli za jakiegoś wariata, a nie mnie.
Dokończyłem zakupy i wróciłem do domu. Ansel wycierał kurze, śpiewając i tańcząc w rytm muzyki lecącej na full z radia. Nie chciałem z nim gadać, więc bez słowa wyminąłem go i zabrałem się za szykowanie potraw na kolację zaręczynową.
- Hej tata. Co jest na obiad? – spytała Caroline, która właśnie wróciła ze szkoły.
- Nie robiłem dziś obiadu, bo będzie bardzo wykwintna kolacja, Jak jesteś głodna to zagrzej sobie parówkę i zjedz z chlebem. – odpowiedziałem jej ze sztucznym uśmiechem.
- Co jest? – spytała. – Jesteś jakiś smutny.
- Pokłóciliśmy się z Anselem. – odpowiedziałem. – W sklepie, na oczach tyllluuuu ludzi… - dodałem.
- Chodź się przytul… - objęła mnie mocno. Ja także ją objąłem. – Wszystko będzie dobrze, jeszcze się pogodzicie. – szepnęła mi do ucha i cmoknęła w policzek.

--------------------------------
Witajcie serdecznie!
To moja pierwsza notka w tym roku, mimo iż rozdział drugi w 2016r.
Dziękuję za komentarze i zachęcam do czytania również na Wattpadzie (https://www.wattpad.com/story/54263922-you-love-who-you-love) <3
Przyznam szczerze, że to jeden z moich ulubionych rozdziałów - kłótnia Ransela wg mnie najlepszy fragment z dziś ;)
Pozdrawiam, zapraszam do zakładki "Sekrety powstawania" i do napisania :*

czwartek, 7 stycznia 2016

(35) 11 - Chciałbym Wam coś oznajmić…

Minął tydzień od kiedy Maia mieszkała z Rossem, Caroline i Anselem. Jak na razie dawali radę się tolerować. Dziś wybrali się na obiad do rodziców Rossa ~ Stormie i Marka, by spotkać się z resztą rodziny. Siedzieli właśnie przy jednym wielkim stole i prowadzili żywą dyskusję na temat rozwodu Rikera, remontu Rockyego, próbie odzyskania Rylanda przez Sav i kolejnej podróży Rydellington. Gdy te tematy się wyczerpały wszyscy skupili się na jedzeniu. Nagle Ross wstał z kieliszkiem, w który delikatnie stuknął. Wzrok zgromadzonych skupił się na nim. Odstawił kieliszek i zaczerpnął powietrze.
- Chciałbym Wam coś oznajmić… - zaczął. – Ja i Maia mamy zamiar się pobrać.
- Co!? – krzyknął Riker i napluł Mai przeżutym kawałkiem kurczaka w oko.
- Mój makijaż! – krzyknęła Maia i wybiegła do łazienki.
- Nikt mi nie pogratuluje? – spytał zdezorientowany Ross.
- Nie ma czego gratulować. – rzucił Ryland.
- Racja. – dodał Rocky.
- Ja i Ell też tak sądzimy. – odezwała się Rydel.
- Moją reakcję i opinię już znasz. – Rik uśmiechnął się od ucha do ucha.
- A wy nic nie powiecie? – spytał Ross swoich rodziców.
- Hmm… - zastanawiał się Mark.
- To jest twój wybór Ross. – odpowiedziała Stormie. – Nie zakaże Ci ślubu mimo iż twierdzę, że Maia nie jest odpowiednią kandy…
- A kto jest!? – przerwał jej.
- Nikt nie zastąpi Laury. – odezwała się Caroline.
- Młoda ma rację. – poparła ją Stormie.
- Co Wy macie do Mai? – zapytał wściekły.
- Po prostu wiemy jaka jest, ale Ty jesteś ślepo zakochany i tego nie widzisz. – powiedział Ansel. – Ja już pójdę. Nie chcę tego oglądać. – dodał. – Car, idziesz?
- Jasne. – córka Rossa wstała od stołu i ruszyła z Anselem do wyjścia.
- Caroline zostań. – nakazał Ross, ale ona go nie słuchała. Po prostu wyszła z domu dziadków i wróciła z wujkiem Anselem do ich domu.

Ross razem z Maią wrócił do domu dopiero późnym wieczorem. Położyli się na łóżku.
- Przepraszam Cię za tą całą sytuację… - powiedział blondyn.
- Mówisz to już setny raz, a nie masz za co przepraszać. Było ~ minęło. – odrzekła i wtuliła się w niego.
- W ramach przeprosin przygotuję jutro romantyczną kolację.
- Jak chcesz.
Porozmawiali jeszcze chwilę, a następnie zasnęli wtuleni w siebie.