czwartek, 18 czerwca 2015

8 - Kochany Damiano

„Ross”
Laura odprowadziła mnie do domu. Mimo iż, była 15 postanowiłem się zdrzemnąć na kanapie w salonie. Ułożyłem się wygodnie i przymknąłem oczy. Jednak mój spokój nie trwał zbyt długo. Do salonu wbiegła przeszczęśliwa Rydel.
- Pogrzeb już załatwiony. - oznajmiła.
- I dlatego się tak cieszysz? - spytałem.
- Nie dlatego.
- To dlaczego się cieszysz?
- Ell zaproponował mi wyjazd. Oczywiście zgodziłam się.
- Gdzie jedziecie?
- Mamy zamiar pojechać nad morze, w góry, na wieś i nad jezioro... - rozmarzyła się.
- Kiedy wyjeżdżacie?
- Po pogrzebie Ansela, czyli w środę.
- Aha. - mruknąłem i obróciłem się tyłem do siostry. Chciałem spać.
- Rossy... - szturchnęła mnie Rydel. - Chcesz deserek?
- Tak.
- To chodź ze mną do kuchni.
Niechętnie wstałem z kanapy i ruszyłem za Delly do kuchni. Jednak nie pośpię sobie w dzień.

„Laura”
Myślałam nad tym co powiedział mi Ross. Cały czas miałam w głowie jego słowa... Ja go otrułem Lau... I to z miłości do Ciebie...
Jak tylko o tym myślę czuje ogromny strach, że stracę Rossa, że będzie on w więzieniu... Ta perspektywa mnie przeraża.
- Laura kolacja! - usłyszałam wołanie mamy z kuchni. Spojrzałam na zegar. Tyle czasu zeszło mi na myśleniu o Rossie i naszej wspólnej przyszłości.
- Lau dlaczego nie idziesz na kolację? - spytała Vanessa, która stała w drzwiach.
- Po prostu się zamyśliłam. Już idę. - wstałam z łóżka i zeszłam z siostrą do kuchni.
Całą kolację milczałam. Patrzałam tępo w talerz i skubałam bułkę. Prawdę mówiąc byłam głodna, tylko przez tą całą sytuację z Rossem nie byłam w stanie wykonywać nawet codziennych i najprostszych czynności.
- Laura, córuś. Co się dzieje? – spytała troskliwie mama.
- Nic… - skłamałam. Przecież nie mogę jej powiedzieć prawdy, bo nie dość, że zakazałaby mi spotykać się z Rossem to jeszcze doniosłaby na niego i siedziałby samotny w więzieniu. A ja tego nie chcę.
- Laura, nas nie okłamiesz… - do rozmowy wtrącił się ojciec. Damiano jak zwykle wszystko musi wiedzieć i nigdy nie da się do okłamać.
- Siostra… - Van szturchnęła mnie w bok. – Nie bądź taka tajemnicza i zamknięta w sobie. Powiedz, co się dzieje… - nalegała.
- Nie mogę! – krzyknęłam i wstałam od stołu.
- Lauro Marie Marano! – mój ojciec podniósł ton głosu. – Siadaj z powrotem do stołu! – nakazał, a że jemu nie można się sprzeciwiać, posłusznie zrobiłam to co mi kazał. – Mów co się dzieje. – powiedział już łagodniej.
- Nic się nie dzieje!
- To na pewno jest wina Rossa! – wypaliła Vanessa. – Był tu dziś i…
- Van przestań. To nie jego wina.
- To dlaczego nic nie jesz tylko siedzisz zamyślona, smutna? – mówiła spokojnie. Ona jedyna szczerze się o mnie martwi.
- Po prostu zamyśliłam się o nowej piosence, którą mam napisać do serialu… - powiedziałam to co pierwsze przyszło mi na myśl. Ugh… Jak ja nie cierpię kłamać.
- A napisałaś już coś kotuś? – spytał ojciec naśladując Rossa. On naprawdę polubił Rossa, dlatego tym bardziej nie mogę im powiedzieć prawdy. Mój ojciec chyba by się załamał…
- Jeszcze nie… Myślę i myślę, ale coś mi nie idzie. – tym razem nie skłamałam.
- Może Ross Ci pomoże? – zaproponowała mama Ellen.
- Wątpię. Jest teraz bardzo zajęty. Po za tym ma jakieś problemy osobiste…
- Szkoda. Z chęcią bym się z nim zobaczył… Pogadał… - tata Damiano posmutniał. – Ross to naprawdę fajny chłopak.
- Wiem o tym. Myślisz, że dlaczego się z nim… - nie dokończyłam, gdyż zadzwonił mój telefon. – Przepraszam na chwilę. – wyszłam z kuchni i odebrałam połączenie od Rydel. Pochwaliła się, że wyjeżdżają z Ellem na wycieczkę. Gdy skończyłam wysłuchiwać Ryd oznajmiłam jej, że jem kolację. Wróciłam do kuchni. – Na czym to ja skończyłam?
- Rozmawialiśmy o Rossie. Nie dokończyłaś zdania. Zaczęłaś mówić tak… - zacytowała mnie.
- A tak. Myślicie, że dlaczego się z nim umawiam?
- Chyba chciałaś powiedzieć: Dlaczego się z nim przespałam? – Van oczywiście musi wszystko wszystkim powiedzieć. To jest dobry przykład osoby, która nie umie trzymać języka za zębami.
- Że co robiłaś!? – ojciec udawał, że nie dosłyszał, ale słyszał dokładnie.
- Ona się sek… - zaczęła Vanessa.
- Cicho Van! – przerwałam siostrze.
- Nie będziesz mnie uciszać Laura! I tak kiedyś by się to wydało! – wrzeszczała na mnie. – Tak tato. Laura seksiła się z Rossem! – tym razem zwróciła się do ojca.
- Laura czy to prawda? – spytał.
- Ttt… Ta… - nie potrafiłam się wysłowić. - Tak! – krzyknęłam wreszcie.
- Laura! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jest coś pomiędzy Tobą a Rossem! – ucieszył się, ale musiałam mu popsuć humor.
- Nic między nami nie ma. – oznajmiłam stanowczo.
- Dlaczego?
- Mogę ci zaufać? Mogę mieć pewność, że go nie znienawidzisz?
- Jasne kotuś…
- Nic między mną a Rossem nie ma, gdyż on ma… - tu głos mi się załamał. Nie potrafiłam skończyć zdania.
- Co ma Laura?
- On ma męża! – krzyknęłam i wtuliłam się w tatę. Najpierw po moim policzku zaczęły spływać pojedyncze łzy, a następnie całe rzeki łez. Tatuś Damiano uspokajał mnie. Głaskał po plecach, pocieszał, tulił… Wątpię by jakikolwiek inny ojciec był aż tak opanowany w takiej sytuacji… Dlatego cieszę się, że mam takiego tatę. Teraz jestem pewna, że nie chciałabym innego.

---------------------------
Hejka!
Jak Wam mija czas do wakacji? A Tobie Rikeroholic na praktykach? 
Wiecie jak się pisze poprawnie ortograficznie nazwę dużego torbacza z Australii (na zdjęciu)?
Bo jeden z moich kolegów z klasy nie wie ;) To ja nie wiem jak on ukończył podstawówkę ;)
Pozdrowionka i do napisania <3

6 komentarzy:

  1. Pozdrowienia z praktyk! Właśnie mam przerwę :)
    Takiego ojca jak Damiano każdemu życzę. To chyba rozdział specjalnie na dzień ojca.
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha. Zapomniałam się do zagadki odwołać.
      To trudne... Czy to WOMBAT? ;)
      Nie no żartuję przecież wiem, że. to “Kangór“ ;)
      Dobra kończę, bo wyczerpię pakiet i jak ja pozostałe dni w ośrodku wytrzymam...

      Usuń
  2. Kangur!!! :D
    Rozdział świetny :D
    Ojciec spoko, naprawdę ^^
    Z niecierpliwością czekam na nexta ;)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach ta Van! Że musiała akurat w tym momencie... xD
    Ciekawe czy Damiano będzie wyciągał z tego ,,przespania'' jakiekolwiek konsekwencje... No... różnie może być!
    Uuuuu... Rydellington na wycieczce? Będzie się działo xD

    wenki życzę :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:**::*

    OdpowiedzUsuń
  4. Sporo się działo o.O
    Nadrobiłam wszystkie rozdziały.
    Ale leń ze mnie więc tylko tu komentuję xD
    Dobra, śmierć Ansela mnie zaskoczyła o.O
    Ross go otruł.
    ROSS BYŁ GEJEM, KURDE - MĘŻA MIAŁ I GO OTRUŁ.
    Dramy, dramy.
    Ciekawi mnie ta wycieczka Delly i Ella :)
    Poprawnie ortograficznie, mówisz?
    KANGÓR, OCZYWIŚCIE XD
    Gratuluję twojemu koledze, ja dopiero się o istnieniu kangórów dowiedziałam XDDD
    A tak na serio, to dołączam się do twojego pytania.
    Jak on skończył podstawówkę?
    Dziękuję za komentarz u mnie, pozdrawiam.
    Tin xx

    OdpowiedzUsuń
  5. To mnie trochę martwi... Niby zajęłam trzecie miejsce w konkursie ortograficznym (się nie czepiaj, wszędzie trzecie klasy), ale może coś z tym kangurem nie tak...
    Ansel, ogarnij tyłek i wstawaj. Nikt nie wierzy że umarłeś. Sad but true.

    OdpowiedzUsuń