„Ross”
Lekarze stwierdzili zgon. Dali mi jakiś
świstek, najprawdopodobniej akt zgonu i złożyli kondolencje. Zabrali ciało i
kazali nam przyjechać do prosektorium z rzeczami dla Ansela do trumny. Gdy
odjechali przebrałem się na czarno i poszedłem do Laury. Zapukałem do drzwi i
od razu mi otworzono. Vanessa wpuściła mnie do domu.
-
Jest Laura? - spytałem.
- Tak. Jest u siebie. - odpowiedziała mi
Van.
- Dzięki. - rzuciłem krótko i skierowałem
się do pokoju Laury.
- Hej Ross. - powiedziała po czym odłożyła
na stolik tableta i wstała. Podeszła do mnie i cmoknęła mnie w policzek. -
Rossy, co jest? Czemu mi nie odpowiadasz? Czemu stoisz i nic nie mówisz? -
pytała, a ja nadal milczałem.
„Laura”
Ross zachowuje się dziś dziwnie.
- Rossy... - powiedziałam czule. - Powiedz
co się stało, że tak milczysz... Mi możesz ufać...
- Lau ja nie wiem co powiedzieć... -
powiedział przez łzy. Szczerze mówiąc nawet nie wiem kiedy się rozpłakał.
- Co takiego się stało? - nie dawałam za
wygraną. Muszę wiedzieć co jest mojemu byłemu chłopakowi i teraźniejszemu
najlepszemu przyjacielowi.
- Lau ja... Ja... - jąkał się jak nigdy. -
Lau zabiłem Ansela! - krzyknął i rzucił mi się w ramiona. Wtedy rozpłakał się
jeszcze bardziej.
- Cichutko Rossy... Już dobrze... -
głaskałam go po głowie i uspokajałam.
- Ja go otrułem Lau... I to z miłości do
Ciebie... - łkał tak głośno, że Vanessa przyszła sprawdzić co się dzieje.
- Wszystko okay? - spytała.
- Nic nie jest okay! - krzyknął Ross.
- Zostaw nas samych Van. Ja go uspokoję i
przyprowadzę go do kuchni na obiad.
- Dobrze. To ja idę coś ugotować i będę na
Was czekać. - oznajmiła i wyszła. Ja zostałam sama z Rossem.
- Opowiedz mi na spokojnie co się
wydarzyło... - zachęcałam Rossa.
- To było tak... - zaczął mówić. Przez to,
że jednocześnie mówił i płakał ciężko było go zrozumieć. Wywnioskowałam tylko
tyle, że otruł Ansela, bo mnie kocha i chce być ze mną.
- Już dobrze Ross. Nie martw się. Nie wydam
Cię policji, bo też Cię kocham.
- Możemy spróbować jeszcze raz? - spytał i
zrobił szczenięce oczka.
- Oczywiście. - pocałowałam go namiętnie. -
Może odprowadzę Cię do domu.
- Bardzo chętnie położyłbym się w swoim
łóżku... - mruknął zmęczony.
-------------------------------
Hejka!
Ten tydzień był taki sobie.
W mojej szkole były wystawiane oceny i uważam, że niektóre z nich są niesprawiedliwe :(
Ale takie jest życie...
Jedziecie na koncert R5 w Warszawie?
Ja osobiście po zobaczeniu cen zwątpiłam czy chcę jechać. Moja mama mówi o dodatku Meet & Great: "Jak stracić 560 zł w niecałą minutę" ;)
Pozdrawiam i do napisania <3
Ten tydzień był taki sobie.
W mojej szkole były wystawiane oceny i uważam, że niektóre z nich są niesprawiedliwe :(
Ale takie jest życie...
Jedziecie na koncert R5 w Warszawie?
Ja osobiście po zobaczeniu cen zwątpiłam czy chcę jechać. Moja mama mówi o dodatku Meet & Great: "Jak stracić 560 zł w niecałą minutę" ;)
Pozdrawiam i do napisania <3
Wydaj go Laura, a nie się patyczkujesz!
OdpowiedzUsuńAle byłoby ciekawie *.*
Rozdział wspaniały ^^
Powaliło ich z tymi cenami.
Zabić to za mało :)
Pozdrawiam <3
Cóż za wyznanie :)
OdpowiedzUsuńBiedny Ans.
Jeszcze się nie otrząsnęłam od zeszłotygodniowego rozdziału.
Pozdrawiam :)
Oceny w mojej szkole są wystawiane sprawiedliwie... Było iść ze mnie, nie?
OdpowiedzUsuńCeny... Nom. Powaliło czy nie - gwiazdeczki już takie są, do tego dolicz sobie koszty wynajmu, sprzątania, elektryki, ogrzewania i wody. Ups.
Jak dla mnie to Laura cierpi teraz na zaawansowany szok pourazowy - nie wydam cię, najwyżej będziemy siedzieć razem. W ogóle przed chwilą Ross i Ansel byli kochankami.
Dobra, dobra... On i tak ożyje. Amen.
Ja wiem, że on zmartwychwstanie! Więc nie składam wyrazów współczucia xD Wymyślisz jeszcze coś niesamowitego i ja to wiem
OdpowiedzUsuńLau go wyda? Zrobi mu BUM i pójdzie siedzieć? Taaak?
Na te pytania chciałabym, żebyś mi odpowiedziała w rozdzialiku następnym :)
kocham, czekam i nie
przeszkadzam :**:*::*:*:**:*::*:**::*:**:*:*::**:*::**::*
PS: Koncert - nie jadę. U nas oceny wystawione i wszyscy się cieszą, że przechodzą xD Jest cool!