czwartek, 25 lutego 2016

(42) 18 - Dzień ślubu

„Riker”
Szykowałem się do ślubu Rossa. W końcu się rozwiodłem i jestem wolny. Będę mógł dzisiaj podrywać laski na jego weselu.
- Każda fajna laska kocha Rika Lyncha... - śpiewałem wiążąc krawat.

„Caroline”
Nadszedł dzień ślubu taty Rossa i tej paskudnej Mai.
- Masz ten klej? - zapytał Ansel.
- Nawet dwa. Jeden superglue a drugi klej w sztyfcie. Ten pierwszy zamienię jej z błyszczykiem, a ten drugi z pomadką, gdyż nie wiem czego użyje.
- Okay. Ja do buteleczki po perfumie wleję jej wodę z toalety. - oznajmił z uśmiechem.
- To do dzieła, bo niebawem wraca od fryzjera.

„Maia”
Wróciłam od fryzjera. Usiadłam w pokoju przed toaletką i zaczęłam się malować. Nałożyłam puder, cień do powiek i tusz do rzęs. Na koniec przeciągnęłam usta pomadką. Coś słabo ją widać... W takim wypadku poprawiłam usta błyszczykiem. Pięknie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przebrałam się w swoją suknię ślubną i wypsikałam się perfumem stojącym na toaletce. Dopiero, gdy się psiknęłam poczułam okropny zapach. To nie perfum tylko woda z toalety. Ale spokojnie. To da się zasmakować tym nowym perfumem. Gdy to mi się udało usiadłam na łóżku. Zadzwoniłam do Rydel spytać się czy moja świadkowa jest gotowa. Wybrałam jej numer.
- Hej. - usłyszałam jej głos w słuchawce. Chciałam jej odpowiedzieć, ale nie mogłam otworzyć ust. Rozłączyłam się i w skrócie napisałam Delly co się stało. Sprawdziłam opakowanie. Klej. Świetnie. Co ja teraz zrobię?

„Rydel”
Przyszłam do Mai mimo tego, że jej nie lubię. Być może zrobiłam to dlatego, że chciałam zobaczyć ją z ustami zaklejonymi na superglue.
- Mam Ci pomóc? - zapytałam. Ta tylko pokiwała głową. - No dobra. Coś wymyślę. - usiadłam obok niej i zaczęłam się zastanawiać. - A może spróbuj rozpuścić klej gorącą wodą? - zaproponowałam, a Maia się zgodziła. Tak więc wypróbowałyśmy ten sposób. Na szczęście klej puścił.
- Dzięki Delly. - uściskała mnie.
- Nie ma za co. - odparłam z udawanym uśmiechem. - Idziemy już? - zapytałam.
- Tak. - odpowiedziała i wyszłyśmy z domu. Wsiadłyśmy do limuzyny i pojechałyśmy do kościoła.

„Ansel”
Pojechałem z Rossem do kościoła. W końcu jestem jego świadkiem. Punktualnie o 16 rozpoczęła się ceremonia. Ksiądz zapytał się czy ktoś jest przeciwko zawarciu tego związku małżeńskiego.
- Ja!

-----------------------------
Dum, dum, dum...
Nieźle się namieszało, a do końca tylko dwa rozdziały i epilog.
Piszcie w komentarzach swoje podejrzenia kto przerwał ceremonię.
Pozdrawiam i do napisania <3

czwartek, 18 lutego 2016

(41) 17 - Zgoda

Niedziela minęła szybko. Caroline i Ansel nie odzywali się do siebie. Późnym wieczorem Ross i Maia wrócili do domu.
- Jak było? – zapytała Caroline udając zainteresowanie.
- Świetnie. – uśmiechnął się Ross.
- Masakra. – powiedziała Maia z ponurą miną.
- Gdzie Ansel? – spytał Ross.
- U siebie. Był zmęczony. – skłamała. Tak naprawdę nadal byli skłóceni.
- To jutro mu opowiem jak było. – rzucił Ross. – Idę spać. – dodał i poszedł do sypialni. Natomiast Car pokłóciła się z Maią. Wściekła wparowała do Ansela do pokoju.
- Musisz mi pomóc z Maią. – rzuciła od wejścia.
- O proszę. Caroline w końcu się do mnie odezwała… - zaśmiał się.
- Zgoda? – zapytała.
- Zgoda. I pomogę Ci. Zaczynamy od jutra. – oznajmił z entuzjazmem.

„Caroline”
Następnego dnia wstałam wcześnie. Poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Siedziała tam Maia. Wyminęłam ją bez słowa. Zrobiłam sobie kanapkę i usiadłam do stołu. W tym momencie przyszedł Ansel. Przywitał się tylko ze mną i zabrał się za przenoszenie składników potrzebnych do zrobienia śniadania na stół. W pewnym momencie niby przypadkiem upuścił ogórka konserwowego Mai do kawy. Maia nawet tego nie zauważyła, gdyż gadała przez telefon. Dopiero gdy skończyła napiła się kawy.
- Fuu... Czemu to tak okropnie smakuje? - zapytała ze skwaszoną miną.
- Bo to jest kawa z ogórkiem konserwowym. - odpowiedział zadowolony z siebie Ansel.
- Co? - była zdziwiona.
- Przez przypadek do twojej kawy wpadł ogórek konserwowy... - tłumaczyłam powoli.
- Aha. I nikt z Was nie raczył się mi tego powiedzieć.
- Chciałem, ale Ty gadałaś przez komórkę, a potem nie zdążyłem Cię ostrzec. - oznajmił Ans.
- Okay. To ja już będę się zbierać. - wstała od stołu i ruszyła do wyjścia. Gdy zniknęła za ścianą, Ansel zaczął się śmiać.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałam.
- Nic. Po prostu śmieję się z Mai. Daleko nie pójdzie. - odparł.
- Dlaczego?
- Wrzuciłem jej jajko do buta. - powiedział spokojnie i zaczął sprzątać po śniadaniu, a ja wyszłam do szkoły.

„Maia”
Ubrałam buta i dopiero zorientowałam się, że coś w nim jest. Szybko wyjęłam z niego nogę i sprawdziłam co to było...
- Kto mi wrzucił jajko do buta? - wbiegłam do kuchni i zapytałam wściekła.
- Nie wiem kochanie. - odpowiedział Ross.
- A Ty Ansel? - dopytywałam.
- Ja też nie wiem.
- Dobra poddaje się. - powiedziałam i poszłam przebrać skarpetki.

„Ansel”
Znów zostałem w kuchni sam na sam z Rossem.
- Ty to zrobiłeś? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałem. - Ale nie mów jej tego.
- Okay. Wychodzę po zakupy. - wstał od stołu, ucałował mnie w policzek i wyszedł.

---------------------------------
Witajcie!
Jak widzicie, Ansel i Caroline pogodzeni i dalej knują, a do końca tylko 3 rozdziały i Epilog.
Ale... Czekają Was niespodzianki. A jakie? Dowiecie się czytając dalej.
Pozdrawiam, dziękuję za wszystkie komentarze i do napisania <3

czwartek, 11 lutego 2016

(40) 16 - Mała baby…

„Caroline”
Czas do weekendu minął szybko i spokojnie. Nie zrobiliśmy Mai żadnego numeru, by nie psuć jej humoru wycieczkowego. W sobotę wczesnym rankiem wyjechali, a ja i wujek Ansel zostaliśmy w domu. Posprzątaliśmy go jak co sobotę, a później graliśmy w gry na PC.

Późnym wieczorem wujek Ansel otworzył barek z alkoholami.
- Twój ojciec nigdy by na to nie pozwolił, ale ja… - uśmiechnął się i wyjął dwa kieliszki oraz czystą wódkę.
- Jesteś szalony.
- Wiem. – zaśmiał się uroczo. - Caroline Lynch, czy napijesz się dziś ze mną? – zapytał, a ja zaczęłam się śmiać.
- Oczywiście, Anselu Elgortcie.

Siedzieliśmy z kieliszkami ponad dwie godziny, a wuj ciągle je napełniał. W pewnym momencie rozległ się dzwonek mojego telefonu. Odebrałam połączenie mimo iż była to Maia.
- Hej słoneczko. Co tam słychać? – spytała swoim sztucznie słodkim głosem, od którego robiło mi się niedobrze.
- Wszystko okay. Właśnie szykowałam się do spania. – skłamałam.
- To ja nie przeszkadzam. Powiem Ci tylko coś szybciutko i się rozłączam. – oznajmiła. Wysłuchałam co miała do powiedzenia i się rozłączyłam. Wróciłam do Ansela, którego w tym momencie nie widziałam jako wujka tylko jako przystojnego faceta. Usiadłam obok niego i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Co robisz? – spytał odwracając wzrok.
- Nic, nic… - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. – Jeszcze jedna kolejka? – zapytałam i wskazałam prawie pustą butelkę.
- Jak najbardziej.
Rozlałam po jeszcze jednym kieliszku. Jeden łyk i były puste.

Dalej siedzieliśmy w salonie i półświadomie śpiewaliśmy piosenki Disco Polo. Było naprawdę przezabawnie. Później wypiliśmy po jeszcze jednym kieliszku i mogliśmy wyrzucić butelkę. Wydawało się, że więcej nie będziemy pić tylko pójdziemy spać, ale Ansel wyjął kolejną flaszkę. Spojrzeliśmy tylko na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Serio jeszcze jedna butelka?
- Serio. – napełnił kieliszki. – Zdrówko. – dodał.
- Zdrówko.

„Maia”
Ten wyjazd to totalna katastrofa. W naszym hotelu są pająki, brakuje ciepłej wody, żarcie jest ohydne, a Ross tłumaczy to tak: To była najtańsza oferta… Jak ja go ukatrupię…
- Jeszcze trochę szampana? – zapytał kelner.
- Nie dziękuję. – odpowiedziałam, gdyż ten szampan tak jak reszta jedzenia i picia była okropna. – Jak może Ci to smakować?
- Jest wyśmienite. – zachwycał się wątróbką. Na sam widok tego jest mi niedobrze, a co dopiero jakbym miała to zjeść.

„Caroline”
Po wypiciu dwóch kieliszków wódki z nowej butelki miałam dość.
- Proszę, nie nalewaj już więcej… - jęczałam.
- Dobra… - odpowiedział.
- Wiesz co o Tobie myślę? – zapytałam.
- Nie.
- Że jesteś naprawdę fajnym chłopakiem… Gdybyś nie był moim wu… - nie dokończyłam, gdyż Ans mnie pocałował. – Oszalałeś? Masz gorączkę? – zadawałam mnóstwo pytań.
- Nic z tych rzeczy Car. Ja po prostu wiem czego chcesz. – uśmiechnął się słodko.
Postanowiłam już nic nie mówić tylko dać się ponieść uczuciom. Usiadłam Anselowi na kolana i zaczęłam zdejmować z niego rzeczy. Co chwila wymienialiśmy gorące pocałunki. Nawet nie zorientowałam się kiedy zlądowałam w łóżku Ansela całkiem nago.

Gdy zmęczeni po namiętnym seksie leżeliśmy z Anselem u niego w łóżku.
- Mała baby to nie tak jak myślisz. Weź już skarbie lepiej zimny prysznic. Dzisiaj za wczoraj nie będę się tłumaczył. Mała baby ten wyskok nic nie znaczył… - zaśpiewał całkiem ładnie jak na człowieka po takiej dawce alkoholu.
- Co? – zapytałam zdezorientowana, ale Ansel szybko zmienił temat.
- Piętnaście, a prawie szesnaście lat temu poznałem twojego tatę po jego koncercie w Amsterdamie. Siedział z resztą zespołu i Rylandem w klubie nocnym. Wypiliśmy trochę za dużo i niczego nieświadomi pobraliśmy się. Gdy po jakimś czasie przyjechałem do niego, był on w związku z Twoją mamą. Lecz gdy ta się dowiedziała rozstali się. Ross kombinował jak się mnie pozbyć. Chciał mnie otruć. Już myślał, że nie żyję, ale ja wróciłem. Kilka miesięcy później okazało się, że twoja matka jest w ciąży. Wtedy Ross postanowił unieważnić nasz ślub i pobrać się z Twoją matką. Przez dwa lata spotykaliśmy się, ale to nie było to samo. Dlatego też na ślubie Rydel i Ellingtona popsułem windę i… zabiłem Twoją matkę.
- Co!? Jak mogłeś!? Nienawidzę Cię! Nienawidzę! – krzyknęłam i zabierając swoje ubrania wybiegłam z jego pokoju. Cała zapłakana ubrałam się w piżamkę i położyłam się w swoim łóżku. Cały czas słyszałam słowa Ansela:  Zabiłem twoją matkę…

„Ansel”
Alkohol tak na mnie działa, że wyznaje różne rzeczy… Tak stało się dziś. Caroline poznała prawdę o mnie i Rossie i o śmierci Laury. Nie wiem co będzie jutro, ale mam nadzieję, że nie będzie się długo fochać i nie powie nic ojcu. Zamiast spać przypominałem sobie wszystkie chwile z Rossem i jego rodziną oraz rozmyślałem o tym co zrobić dalej…

------------------------------
Witajcie serdecznie!
Jak widać akcja toczy się szybko i zaskakująco - w końcu Caroline poznała prawdę.
Piszcie w komentarzach co wg Was wydarzy się dalej i czekajcie na odpowiedź, która pojawi się już za tydzień.
Pozdrawiam i do napisania <3
P.S. Zapraszam do zakładki 'Sekrety powstawania' jeśli chcecie poznać utwór z dzisiejszego rozdziału.

czwartek, 4 lutego 2016

(39) 15 - On jest bogaty, a nie ma na kwiaty…

Ze specjalną dedykacją dla Rikeroholic
Vanni na życzenie ;)
P.S. Zapraszam na jej bloga: http://love-revenge-love.blogspot.com

„Vanni”
Przyjechałam odwiedzić mojego Rikusia. Zapukałam do drzwi, które otworzyła mi jego mama.
- Ja do Rika. – powiedziałam z akcentem charakterystycznym dla mojego kraju.
- Rika nie ma, ale możesz na niego zaczekać.
- Dziękuję. – skierowałam się do salonu, gdzie usiadłam na sofie obok brata Rika ~ Rylanda.
- O Vanni, hej. – przywitał się.
- Hej Ryry. Gdzie Rik poszedł?
- Z Rockym do sklepu.
- Aha. – mruknęłam. - Wiesz za ile będzie?
- Nie, ale wiem coś innego.
- Co takiego?
- Przemyśl swój wybór malutka, bo potem będzie płacz. Liczysz na lepsze jutro, a prawda taki ma smak. On jest bogaty, a nie ma na kwiaty. Traktuje Cię przedmiotowo… - zaśpiewał i zatańczył.
- Nie wierzę w to. – powiedziałam i gwałtownie wstałam ze sofy. – Idę czekać na niego w jego pokoju. – oznajmiłam i poszłam do pokoju Rikusia.

Półgodziny później blondyn pojawił się w swoim pokoju.
- Vanni. – powiedział z udawanym uśmiechem. – Tęskniłem. – szepnął mi do ucha.
- Ja też tęskniłam. – cmoknęłam go w usta.
- Co Ty na seks? – spytał.
- Chętnie.
- Okay… Ale najpierw zrobisz coś dla mnie…
- Co takiego?
- Wypierzesz tą stertę brudnych gaci i skarpet.
- Śni Ci się.
- Tak jak Tobie seks.
- Nie chcę Cię znać Rik. Nie odzywaj się do mnie. – powiedziałam stanowczo i szybkim krokiem opuściłam posesję Lynchów.

Zapłakana wróciłam do swojego hotelu. Ryry miał rację. Uświadomiłam to sobie dopiero teraz. Ale z Rika cham. Ja mu jeszcze pokażę. Zobaczy co to jest zadzierać z Savannah Latimer.

„Riker”
Kompletnie jej nie rozumiem. Wszystkie laski lubią robić pranie… Cóż… Widocznie Vanni jest wyjątkiem… Ale nie ma się co przejmować. Jak nie ona to inna. Może ta Allison z Tańca z Gwiazdami… Zadzwonię do niej, ale dopiero po rozprawie rozwodowej.

„Ryland”
Siedziałem w salonie gdy do naszego domu przyszła Sav. Ta sam, która zerwała ze mną ponad 15 lat temu… Próbowała mnie przepraszać, ale się nie dałem. Nie jestem głupi…
- Ryland, ja już nie wiem co mam zrobić byś mi wybaczył… Osiągnęłam to co chciałam, ale nie jestem szczęśliwa.
- Życie to są chwile, chwile, tak ulotne jak motyle. A zegar daje znać, nie zatrzymam go i tak. Więc wspominaj chwile, chwile, przecież było ich aż tyle. Zegar nie zaszkodzi nam, niech czas biegnie co mi tam… - zaśpiewaliśmy wspólnie, a następnie złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku.
- Znów para? – zapytała.
- Znów para. – odpowiedziałem i jeszcze raz ją pocałowałem.

---------------------------
Witajcie serdecznie!
Ten rozdział bardzo muzyczny, a następny to mój ulubiony.
Jeśli jesteście ciekawi dlaczego, zapraszam na rozdział za tydzień.
Pozdrowionka i do napisania <3
P.S. Piszcie także co u Was. Chętnie poczytam wasze historie.