„Caroline”
Czas
do weekendu minął szybko i spokojnie. Nie zrobiliśmy Mai żadnego numeru, by nie
psuć jej humoru wycieczkowego. W sobotę wczesnym rankiem wyjechali, a ja i
wujek Ansel zostaliśmy w domu. Posprzątaliśmy go jak co sobotę, a później
graliśmy w gry na PC.
Późnym
wieczorem wujek Ansel otworzył barek z alkoholami.
-
Twój ojciec nigdy by na to nie pozwolił, ale ja… - uśmiechnął się i wyjął dwa
kieliszki oraz czystą wódkę.
-
Jesteś szalony.
-
Wiem. – zaśmiał się uroczo. - Caroline Lynch, czy napijesz się dziś ze mną? –
zapytał, a ja zaczęłam się śmiać.
-
Oczywiście, Anselu Elgortcie.
Siedzieliśmy
z kieliszkami ponad dwie godziny, a wuj ciągle je napełniał. W pewnym momencie
rozległ się dzwonek mojego telefonu. Odebrałam połączenie mimo iż była to Maia.
-
Hej słoneczko. Co tam słychać? – spytała swoim sztucznie słodkim głosem, od
którego robiło mi się niedobrze.
-
Wszystko okay. Właśnie szykowałam się do spania. – skłamałam.
-
To ja nie przeszkadzam. Powiem Ci tylko coś szybciutko i się rozłączam. –
oznajmiła. Wysłuchałam co miała do powiedzenia i się rozłączyłam. Wróciłam do
Ansela, którego w tym momencie nie widziałam jako wujka tylko jako przystojnego
faceta. Usiadłam obok niego i spojrzałam mu głęboko w oczy.
-
Co robisz? – spytał odwracając wzrok.
-
Nic, nic… - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. – Jeszcze jedna
kolejka? – zapytałam i wskazałam prawie pustą butelkę.
-
Jak najbardziej.
Rozlałam
po jeszcze jednym kieliszku. Jeden łyk i były puste.
Dalej
siedzieliśmy w salonie i półświadomie śpiewaliśmy piosenki Disco Polo. Było
naprawdę przezabawnie. Później wypiliśmy po jeszcze jednym kieliszku i mogliśmy
wyrzucić butelkę. Wydawało się, że więcej nie będziemy pić tylko pójdziemy
spać, ale Ansel wyjął kolejną flaszkę. Spojrzeliśmy tylko na siebie i
zaczęliśmy się śmiać.
-
Serio jeszcze jedna butelka?
-
Serio. – napełnił kieliszki. – Zdrówko. – dodał.
-
Zdrówko.
„Maia”
Ten
wyjazd to totalna katastrofa. W naszym hotelu są pająki, brakuje ciepłej wody,
żarcie jest ohydne, a Ross tłumaczy to tak: To
była najtańsza oferta… Jak ja go ukatrupię…
-
Jeszcze trochę szampana? – zapytał kelner.
-
Nie dziękuję. – odpowiedziałam, gdyż ten szampan tak jak reszta jedzenia i
picia była okropna. – Jak może Ci to smakować?
-
Jest wyśmienite. – zachwycał się wątróbką. Na sam widok tego jest mi niedobrze,
a co dopiero jakbym miała to zjeść.
„Caroline”
Po
wypiciu dwóch kieliszków wódki z nowej butelki miałam dość.
-
Proszę, nie nalewaj już więcej… - jęczałam.
-
Dobra… - odpowiedział.
-
Wiesz co o Tobie myślę? – zapytałam.
-
Nie.
-
Że jesteś naprawdę fajnym chłopakiem… Gdybyś nie był moim wu… - nie
dokończyłam, gdyż Ans mnie pocałował. – Oszalałeś? Masz gorączkę? – zadawałam
mnóstwo pytań.
-
Nic z tych rzeczy Car. Ja po prostu wiem czego chcesz. – uśmiechnął się słodko.
Postanowiłam
już nic nie mówić tylko dać się ponieść uczuciom. Usiadłam Anselowi na kolana i
zaczęłam zdejmować z niego rzeczy. Co chwila wymienialiśmy gorące pocałunki.
Nawet nie zorientowałam się kiedy zlądowałam w łóżku Ansela całkiem nago.
Gdy zmęczeni po namiętnym seksie
leżeliśmy z Anselem u niego w łóżku.
- Mała baby to nie tak jak myślisz.
Weź już skarbie lepiej zimny prysznic. Dzisiaj za wczoraj nie będę się
tłumaczył. Mała baby ten wyskok nic nie znaczył… - zaśpiewał całkiem
ładnie jak na człowieka po takiej dawce alkoholu.
- Co? – zapytałam
zdezorientowana, ale Ansel szybko zmienił temat.
- Piętnaście, a prawie szesnaście
lat temu poznałem twojego tatę po jego koncercie w Amsterdamie. Siedział z
resztą zespołu i Rylandem w klubie nocnym. Wypiliśmy trochę za dużo i niczego
nieświadomi pobraliśmy się. Gdy po jakimś czasie przyjechałem do niego, był on
w związku z Twoją mamą. Lecz gdy ta się dowiedziała rozstali się. Ross
kombinował jak się mnie pozbyć. Chciał mnie otruć. Już myślał, że nie żyję, ale
ja wróciłem. Kilka miesięcy później okazało się, że twoja matka jest w ciąży.
Wtedy Ross postanowił unieważnić nasz ślub i pobrać się z Twoją matką. Przez
dwa lata spotykaliśmy się, ale to nie było to samo. Dlatego też na ślubie Rydel
i Ellingtona popsułem windę i… zabiłem Twoją matkę.
-
Co!? Jak mogłeś!? Nienawidzę Cię! Nienawidzę! – krzyknęłam i zabierając swoje
ubrania wybiegłam z jego pokoju. Cała zapłakana ubrałam się w piżamkę i
położyłam się w swoim łóżku. Cały czas słyszałam słowa Ansela: Zabiłem
twoją matkę…
„Ansel”
Alkohol
tak na mnie działa, że wyznaje różne rzeczy… Tak stało się dziś. Caroline
poznała prawdę o mnie i Rossie i o śmierci Laury. Nie wiem co będzie jutro, ale
mam nadzieję, że nie będzie się długo fochać i nie powie nic ojcu. Zamiast spać
przypominałem sobie wszystkie chwile z Rossem i jego rodziną oraz rozmyślałem o
tym co zrobić dalej…
------------------------------
Witajcie serdecznie!
Jak widać akcja toczy się szybko i zaskakująco - w końcu Caroline poznała prawdę.
Piszcie w komentarzach co wg Was wydarzy się dalej i czekajcie na odpowiedź, która pojawi się już za tydzień.
Pozdrawiam i do napisania <3
P.S. Zapraszam do zakładki 'Sekrety powstawania' jeśli chcecie poznać utwór z dzisiejszego rozdziału.